Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 października 2011

Na dwa dni przed


      Na dwa dni przed dniem Wszystkich Świętych lubelskie cmentarze zapełniają się odwiedzającymi miejsca spoczynku zmarłych. Na wejściu czekają na nas sprzedawcy kwiatów, wiązanek, zniczy, w bramach oraz przy głównych alejach spotkamy kwestujących na rzecz odbudowy pomników, na hospicja. My zaś "biegamy" od jednego do drugiego grobu, zapalamy znicze, kładziemy kwiaty i "biegniemy" dalej. Być może trzeba będzie jeszcze pojechać na groby za miasito, być może i tam na drodze będziemy  się spieszyć i przepychać. 
       Ta obserwacja i myśl, że nawet to święto udało nam się skomercjalizować na wszystkie możliwe sposoby pierwotnie popsuła mi nastrój, który powinien się z nim wiązać. Jednak chwilę później patrząc w zapalony znicz na grobie mojego ojca, przypomniały mi się jego słowa; aby wszystko wokół nie przysłoniło nam tego co w istocie swojej jest najważniejsze. 
          Wspomnijmy zmarłych i zmówmy modlitwę za nich - na zdjęciu Wypominki.

8 komentarzy:

  1. " My zaś biegamy od jednego do drugiego grobu, zapalamy znicze, kładziemy kwiaty i biegniemy dalej." - Jakie znowy "my"??? Co za durna postkomusza maniera. Czasy kolektywów już się skończyły, nie ma żadnego "my". Pisz za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, ja nie biegam i jakoś mi umyka komercyjny charakter święta. Może dlatego, że nie muszę biegać po tylu grobach, a zawsze jakoś zdążę wszystkich odwiedzić. I lubię sobie pospacerować wieczorem i nocą po listopadowych cmentarzach. Choć czasem może jest zbyt tłocznie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to niestety prawda. Jesteśmy zagonieni, a święto powoli traci swój pierwotny charakter. Niedługo dynie postawimy na grobach, będzie Halloween.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wystarczy spojrzeć jaką walkę toczą sprzedawcy. Sama widziałam dzisiaj już pozapychane parkingi i ludzi goniących z jednej części na drugą, potem w samochód i na następny. Cóż to normalne, niekiedy trzeba być w wielu miejscach, a ten pośpiech wymusza spłycenie postaw. Oczywiście: "ja nie biegam", "chyba Ty biegasz", nikt po prostu nie uderzy się w pierś. Włożyłeś kij w mrowisko. A mi się przypomina; "kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień". Ja nie rzucę, Ty również.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeżdżę na mały cmentarz pod Lublinem gdzie komercja nie dotarła. Nie ma tam ani jednego sprzedawcy - wszystkie "akcesoria" dowozimy z Lublina. Mam jeszcze "swoje" groby na cmentarzu na Majdanku - niestety, jarmarczna atmosfera tego miejsca, potrącające się tłumy ludzi, kłopot z dojazdem sprawiają, że wizytę na tych grobach przekładam na inny termin...To i tak najmniej skomercjalizowane święto - nie ma nasiadówek przy stole, nie ma prezentów, nie ma wizyt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutna ta Wasza katolicka celebra tego święta. Smutna przez zgiełk jarmarczny.
    Cieszę się, że są i tacy jak Merlin the Magician, bo żeby coś zaistniało, trzeba to zauważać. A nie jest tak, że to co widoczne, warto dostrzegać.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja kocham te Nasze katolickie święta, kocham na sposób radosny i na sposób smutny. Na sposób rozbiegany i skupiony. Na rozgadany i milczący. Niekiedy mi jednak coś przeszkadza, niekiedy mam muchy w nosie, jednak szybko mi to przechodzi, nie potrafię długo się zacietrzewiać, nie potrafię trzymać w sobie do ludzi urazy. Potem jest przecież zmartwychwstanie, Gloria in exelsis deo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, potem jest zmartwychwstanie. Różnie nam tu podpowiada wiara. Może więc nie zakłócajmy sobą tych miejsc nienaruszalnych. W domu życia, w bet chaim, jesteśmy tylko gośćmi.

    OdpowiedzUsuń