Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 grudnia 2012

Pałac Potockich w Lublinie




     Historia Pałacu Potockich zaczyna się wraz z jego budową, rozpoczętą w roku 1719 przez starostę grabowieckiego, Jerzego Potockiego. Pod koniec XVIII wieku z uwagi na jego podupadające znaczenie dla rodu Potockich budowla została przekazana na rzecz Skarbu Państwa. Od tego czasu kolejno istniały w nim: magazyn skór, koszary kawalerii narodowej, a od 1792 r. więzienie, które funkcjonowało tam przez trzydzieści lat, do czasu otwarcia więzienia na Zamku. Następnie budynek zagospodarowało wojsko, a od 1918r. rozpoczął tam funkcjonowanie Główny Komisariat Policji Państwowej w Lublinie. W czasie II wojny pałac nie odniósł poważniejszego uszczerbku, jego funkcjonowanie nie uległo zmianom, poza tym że zamiast Komisariatu Policji zaczęła funkcjonować w nim Milicja Obywatelska. 
  Czasy całkiem współczesne to działanie od 1981r. Zasadniczej Szkoły Zawodowej, a od 1994r. przejęcie przez Katolicki Uniwersytet Lubelski, który pomimo deklaracji przywrócenia jego świetności postanowił go po kilku latach sprzedać.
     Obecnie Pałac oczekuje na kupca, który nie dość, że wyłożyć ma całkiem sporą kwotę, to na jego remont będzie musiał dołożyć nie mniej, gdyż budynek znajduje się w złym stanie. Pocieszeniem jest oczywiście lokalizacja obiektu w ścisłym centrum miasta przy ul. Staszica 3. Ale czy to wystarczy i czy znajdzie się kupiec przy obecnej cenie 8 107 000 zł? Kto wie, bo jak wynika z prostego matematycznego rachunku przy powierzchni 2364 m2 należy za metr zapłacić niecałe 3,5 tys. zł. 
     Cóż, mam nadzieję, że nabywca się znajdzie, a my będziemy mogli cieszyć oko odremontowanym Pałacem Potockich, któremu po tylu latach należy się odpowiednia renowacja i przywrócenie do dawnej, pierwotnej świetności.



poniedziałek, 24 grudnia 2012

Bóg się rodzi!

   
   Zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! Bóg się rodzi! 
  
  Przeżyjmy je jak należy, wspólnie obok siebie, niech dalekie będą od marketowego blasku, a jaśnieją chwałą nowo narodzonego Dzieciątka!
   
  Zdjęcie z "wyprawy po choinkę". Taka to ona właśnie jest, naturalna, nieregularna, zielona, pachnąca lasem, świąteczna. Niech u każdego z Was zagości świąteczny nastrój.

wtorek, 18 grudnia 2012

Ocalić od zapomnienia. Zdrój przy ul. Cyruliczej 2



  
     Ileż takich niezwykłości kryje się w naszym mieście? Z pewnością wiele, jednak czas działa na niekorzyść wielu z nich. Zdarza się nam przechodzić obok i nie zwracać na nie uwagi. Wydaje się, że są to drobnostki, elementy architektoniczne, drobiazgi niekiedy całkiem zwyczajne, codzienne, mało interesujące. Tymczasem ja wokół nich słyszę głosy minionych lat, ludzi którzy obok nich żyli, gromadzili się. Tu przy tej studzience, lub jak kto woli zdroju w podwórzu ul. Cyruliczej jeszcze przed wojną czerpano wodę w wiadra. Z pewnością większość korzystających z niej mieszkańców to byli Żydzi, sąsiedzi których już nie ma. Po wojnie, zdrój nadal funkcjonował, aż pewnego dnia umilkł. Obecne czasy to już etap jego stopniowej degeneracji, niszczenia. 
    Proponuję odwiedzić go póki jeszcze tam jest, najlepiej z aparatem. Wejście w bramie przy ul Cyruliczej 2.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Eksplozja robaków.



      Na cztery dni przed spodziewanym końcem świata chciałem się z Wami podzielić apokaliptyczną wizją związaną z eksplozją robaków. Otóż jej epicentrum prawdopodobnie nastąpi w jednym z zsypów bloku przy ul. Głębokiej 8.
    Ostrzega nas przed nią autor takiej oto tezy zamieszczonej na klatkowym zsypie. Już na samym wstępie wyraża swoją frustrację związaną z brakiem możliwości dostępu do rzeczonego powyżej pomieszczenia. W wyniku tej kumulacji pojawia się u niego złość, a z niej iluminuje wizja robactwa, które zapewne, eksploduje w apokaliptycznym wymiarze.
     Warto trzymać się przynajmniej z daleka tego budynku. Kto wie co tam wpierw eksploduje; robaki czy przemyślenia nn mieszkańca? 
      

czwartek, 13 grudnia 2012

Rady Delegatów w Lublinie


     13 grudnia wspominamy rocznicę Stanu Wojennego. Tamte czasy odeszły (mam nadzieję) bezpowrotnie. Tymczasem na pamiątki lub pozostałości - jak kto woli, po minionym systemie możemy natrafić w Lublinie niemal w każdej jego części.
      Powyżej aktualne zdjęcie nieaktualnej tabliczki na budynku kamienicy miejskiej. Dawniej Rady Delegatów, a dzisiaj? No właśnie, konkurs bez nagród - jakiej?

czwartek, 6 grudnia 2012

Lubelski Koziołek fiknął kozła?



     Lubelski Koziołek, herb Lublina został odwrócony do góry kopytami w samym centrum miasta. 
    Od razu widać tu rękę fachowca, prawdziwego speca od miejskiego oświetlenia, który coś tam pogrzebał, pogrzebał i zakryncił.
     Tak zakryncił właśnie.
   Cóż dodać? Chyba tylko parafrazę słów; "mechanicy, nie idźcie tą drogą..."

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Trochę magii zimą w Lublinie.


     Dzieciaki się doczekały, dorośli, szczególnie ci zmotoryzowani za szczęśliwi chyba nie są. Zima powoli się zaczyna i chyba każdy z nas życzy sobie trochę śniegu na święta. Trochę, tak akurat i mrozu też niewiele. 
   Jak będzie zobaczymy. Tymczasem Lublin pod śniegiem ma w sobie sporo magii, którą teraz podczas spacerów łatwiej odnajdziemy. Nie ma jej? Cóż, to zależy od nas samych. Podobno Św. Mikołaja też nie ma, a wielu w niego wierzy.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Nie jesień, nie wiosna, nie zima w Lublinie


     Sam już nie wiem. W domu na wieszaku wisi kilka dyżurnych kurtek, co ranek wychodząc losuję jedną z nich. Dziś wypadło na zimową i jak mogłem się spodziewać chybiłem. Piękna słoneczna pogoda sprzyjała, temperatura jak na koniec listopada była całkiem przyzwoita. Po intensywnie szybkim spacerze do pracy zrobiło mi się gorąco, a zatrzymując się na chwilę aby rozsupłać się z ubrań natrafiłem na taki oto obrazek na ulicy Filaretów. Ha, pomyślałem niedawno mieliśmy całkiem spory opad śniegu, spodziewaliśmy się wczesnej zimy, a tymczasem mamy dłuższą i ciepłą jesień. 
     Zanim dotarłem na miejsce pod nogami na trawniku natrafiłem na rozwinięty żółty mleczyk. Nie sfotografowałem go chyba z braku czasu, a może z braku chęci interesowania się takim drobiazgiem, zresztą i tak byście nie uwierzyli, że wiosna idzie.

       

środa, 21 listopada 2012

Niecała 7a w Lublinie


     Takich budynków w Lublinie jest jeszcze sporo, jednak minie dziesięciolecie, a co drugi z nich zniknie. Może dlatego stale zachęcam Was do fotografowania takich miejsc. Może mało estetycznych, może obdrapanych i walących się, a sentymentalnie i historycznie ciekawych i ważnych.
     Kto ma duszę artysty, fotografa, lub po prostu pali go ciekawość, powinien właśnie wejść w podwórze, zajrzeć tam, gdzie mało kto zagląda. Obejść temat znany i wyciągnąć z tej naszej Lubelskiej Szafy to, co ktoś inny może nie zauważa, lub wydaje mu się niespecjalnie interesujące.
       Polecam galeryjkę zdjęć na naszej stronie miłośników Lublina i takich nietypowych miejsc - klikamy - oLublinie.pl.
      Tymczasem nadal męczę się bez lustrzanki, której awaria nieco mnie zubożyła, dlatego zdjęcia wykonane są aparatem z komórki, mimo wszystko jeszcze względnej jakości.

poniedziałek, 19 listopada 2012

"Uwaga kolor lampki"



        Dziś trochę o banku, konkretnie o PKO SA - ongiś (dobre słowo) z logo Żubra, teraz z logo czerwonej kropki, wewnątrz której wbito mało popularna ocenę. Brrr...
     Ale skoncentrujmy się na naszym mieście. Otóż na wejściu do budynku wspomnianego banku przy ul. Krakowskie Przedmieście 72, pomiędzy standardowym "WEJŚCIE", a "CIĄGNĄĆ" zamontowano lampki. Obok nich znalazła się zwięzła, lecz przydatna instrukcja: 
zielone - "proszę wejść"
czerwone - "proszę czekać"
      Dopisało mi szczęście. Akurat paliła się zielona lampka, lecz ja oszołomiony techniką rodem z "Pana Kleksa w Kosmosie" stałem w bezruchu przed wejściem. Dodatkowo czegoś mi brakowało i po chwili namysłu wiedziałem już czego.
Pomarańczowej lampki - "proszę przygotować się". Przecież każdy szanujący się sygnalizator taką posiadać powinien. 
      Niestety nie śmiałem sprawdzić, czy wychodząc z banku wewnątrz również taki sygnalizator(ek) się znajduje. 
            

niedziela, 11 listopada 2012

11 września 2012r. w Lublinie


      Zakończyły się uroczystości związane z obchodami święta 11 listopada w Lublinie. Plac Litewski przeżył jak co roku oblężenie. Pod pomnikiem Marszałka urosła góra wiązanek, wieńców i stos zniczy. Naskładały je różne organizacje i partie polityczne. Stojąc i obserwując ten barwny korowód usłyszałem, że w pewnym momencie wiązankę składa dyrektor jakiegoś sklepu wspólnie z pracownikami, ktoś tam też skądś z gdzieś tam. Ogólnie zrobił się chaos organizacyjny i ludzki. Fotografów i kamerzystów narodził się tłum, a ja jako jeden z nich również zasłaniałem staruszkom i dzieciom należny im widok. 
       Rozpoczęta wystawa sprzętu wojskowego, okazała się wystawą dwóch wojskowych starych Starów i kilku motocykli, również kilku entuzjastów - w konsekwencji stratą czasu.
       Patrzyłem za oddalającymi się ułanami z innej epoki i w zasadzie poczułem ulgę, ulgę że święto dobiegło końca.   

środa, 31 października 2012

Po sezonie? Niekoniecznie.


     Wydawało by się, że zakończenie sezonu motocyklowo - rowerowego już nastąpiło, jednak są tacy co się łatwo nie poddają. W myśl doktryny "śmierć frajerom" i "my się zimy nie boimy" postanowili walczyć z niesprzyjającą aurą. I dobrze - opony zimowe, rękawiczki, czapka na głowę i w drogę!

poniedziałek, 29 października 2012

Październikowa zima w Lublinie


     Przypadek sprawił, że zmieniłem opony na zimowe kilka dni wcześniej, gdy przeżywaliśmy "złotą Polską jesień", a wraz z nią temperatury do + 15 C. Znajomy, któremu to wtedy powiedziałem patrzył na mnie z całkowitym niezrozumieniem i lekkim pobłażaniem.
       Teraz siedząc w samochodzie, w niemałym korku na ulicy Filaretów, myślałem o tym i dziękowałem za tą przesadną zapobiegawczość Panu Bogu. W tym czasie pasem obok, w dół, sunął skosem samochód z kierowcą, którego twarz wyrażała rozpaczliwe pytanie "gdzie do stu tysięcy zielonych utopców jest kotwica?". Niestety, pewnie jej nie znalazł bo zatrzymał się na busie stojącym poniżej.
     Z drugiej strony, pomyślałem, nie pamiętam takiego śniegu pod koniec października. W maju, a i owszem...
      Swoją drogą mam nadzieję, że 1 listopada pogoda jeszcze się zmieni, tak aby faktycznie nad grobami bliskich można było pogrążyć się w zadumie, nie zaś w śniegu po kolana.
      

wtorek, 23 października 2012

Nie ma Boga, więc kto jest?


     W Lublinie nie ma Boga! Tak, nie ma bo pisano o tym niedawno na billboardach, a wiele z pism lokalnych już z wyprzedzeniem poprowadziło kampanię w tym temacie, gdzie i kiedy plakaty zostaną umieszczone o takiej treści. 
    Aby podkreślić swoją frustrację w tym temacie, zdewastowano jeden z ołtarzy na ulicy Filaretów w Lublinie. Interesujące przy tym stało się to, że obok napisu "no God" umieszczono krzyż św. Piotra nazywany krzyżem satanistycznym. Więc nie ma Boga, ale ktoś lub coś - obok istnieje?
     Tak czy inaczej. Zawsze z ciekawością i szacunkiem odnosiłem się do osób niewierzących. Mi samemu trudno było by nie wierzyć, z pewnością dlatego wierzę. W rodzinie natomiast nauczono mnie szacunku do innego człowieka i szacunku do innych wyznań. Ich wspólne przebywanie w zgodzie obok siebie daje wspaniałe poczucie wspólnoty, jednolitej bo bogatej w różnorodności. Gdy jestem na Podlasiu obok kościołów stoją cerkwie, ludzie idą wspólnie do świątyń dyskutując, a po drodze rozdzielają się. Księża katoliccy wspólnie z prawosławnymi spotykają się w święta religijne, goszczą u siebie w domach. Protestanci i katolicy od dawna już prowadzą publiczne dysputy teologiczne łącząc się we wspólnej miłości do Boga. Zrozumienie i poczucie przynależności do wspólnego drzewa staje się przyczynkiem do porozumienia pomiędzy Chrześcijanami i Żydami. Będąc w tym roku w Turcji - kraju w pełni muzułmańskim, nikt nie obraził moich uczuć religijnych, nie zwrócono uwagi na krzyżyk na piersi, a wszyscy odnosili się do siebie z wzajemną sympatią i szacunkiem. Również wśród znajomych ateistów, nikt nie obraził moich uczuć religijnych, a ja nigdy nie szydziłem z ich niewiary.
     Tym bardziej trudno odnieść mi się do czegoś takiego jak na zdjęciu powyżej. Być może to wynik frustracji chuligańskiej, a jednocześnie symbol naszych czasów. 
       Ktoś powiedział, że głupota nie boli. Tu jednak ból, aż krzyczy, zadziwiające że tylko jednym wykrzyknikiem, za to po angielsku.

poniedziałek, 22 października 2012

Podlubelskie grzybobranie.




     Korzystając z pięknej pogody postanowiłem wspólnie z my friendem Rafałem wybrać się na grzybobranie do jednego z podlubelskich lasów. Jako, że na grzybach znam się raczej niewiele zdałem się na doświadczenie kolegi i jego troskę o moje zdrowie. Mijając połacie pięknych białych grzybków, zwróciłem uwagę: 
"- Rafał, zbierać pieczarki?"
"- Taaak, w środku lasu, to na pewno pieczarki, zbieraj!"
    W tym głosie wyraźnie wyczułem ironię dla mojej żadnej wiedzy na temat tego co należy zbierać. Zrezygnowany postanowiłem wykorzystać ten czas na sfotografowanie grzybów, których z pewnością jeść nie należy (na zdjęciach powyżej) ale przynajmniej nieźle się prezentują.
    Jednak kolejne dwie godziny chodzenia po lesie zaowocowały sporą siatką jadalnych już opieńków i popularnych podgrzybków zajączków. 
     Po powrocie do Lublina, poczułem że jestem zatruty, zatruty świeżym leśnym powietrzem. Dodatkowo prysznic wzmógł uczucie senności i zmęczenia spacerem. Kolejnego dnia miejskie powietrze przywróciło mój organizm do równowagi, jednak od tamtego dnia jestem zwolennikiem grzybobrania i  dotleniania organizmu wycieczką poza miasto, a do lasu najlepiej!


niedziela, 14 października 2012

Nowa miejska moda w Lublinie



     Jak na jesień przystało ciepło się ubraliśmy i wyszliśmy na zakupy na targ przy ul. Ruskiej w Lublinie. Targ jak targ, jednak kolorytu tu z pewnością nie brakuje. Uwagę naszą przykuło pewne stoisko z szalikami lub szalami jak kto woli, które lansowało zgoła inną modę od powszechnie obowiązującej i to nie wspominając o obecnej chłodnej porze roku. 
    Otóż Pani sprzedawczyni proponuje kobietom ubierać się jedynie w szaliki, pod warunkiem dokładnego owinięcia szyi, dzięki czemu przeziębienie zostanie wykluczone. Propozycja dosyć ekscentryczna, jednak chętnych na szale nie brakowało, a chwilami stoisko przeżywało istne oblężenie.
     Cóż, nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony jestem konserwatystą, z drugiej strony pomysł ciekawy i zasługujący na przedstawienie.
     
     

czwartek, 11 października 2012

Po październikowym deszczu - tęcza.


     Dzisiaj była wyjątkowo paskudna pogoda. Temperatura 5 C rankiem, po południu chyba ledwo 8 C, dodatkowo padał deszcz, a zimno przeszywało. Wielu z nas już na samą myśl o wyjściu z domu dostawało gęsiej skórki. Lecz po przejściu którejś z kolei deszczowej chmury, wyłoniło się słońce i na dosłownie trzy minuty pojawiła się tęcza. 
     Pomyślałem sobie, że każdy, kto ją dzisiaj zobaczył uśmiechnął się, naładował akumulatory. Kto jej nie widział - proszę bardzo - powiększyć, skopiować, uśmiechać się! :)

wtorek, 9 października 2012

Mural, mural, znowu mural! Mural na Narutowicza w Lublinie.



     "Mural, nowy mural w Lublinie patrz, zobacz, zobacz". Entuzjazm "wyzierał" z mmsa mojego przyjaciela, którego dzisiaj dostałem. Wiem, wiem, widziałem - i to dawno. Phi.
     Ciężko się przyznać, ale po ostatnim muralu, który przedstawia w swej ostatecznej formie mężczyznę o cechach anatomicznych kobiety, a w zasadzie nie ma wyrazu - to, prawdę mówiąc, odeszła mi ochota do oglądania tej formy sztuki. 
    Jednak nie mogę być nie fair, również wobec samego siebie.
 
    Mural zaistniał w przestrzeni miejskiej Lublina, na ulicy Narutowicza i moim zdaniem jest naprawdę w porządku. Ma w sobie coś, co przyciąga, jest ciekawie pomyślany, dobrze rozplanowany i jest naprawdę dobry. Wielkie brawa za niego. Dodatkowo jego kolorystyka znakomicie wkomponowuje się w otaczające budynki, nikogo nie razi, a sama forma budzi zainteresowanie. Tu chyba nikt nie będzie miał wątpliwości. Jest dobrze, tak trzymać.

Trybunalska 13 Lublin

  

   Mój adres to... Trybunalska 13 Lublin. Przepraszam, Jezuicka 13 znaczy się. Zresztą sam już nie wiem. Czuję się jak w dwóch minionych lubelskich światach...

niedziela, 30 września 2012

Lubelska Jesień


     Może częściej niż inni mam powody do malkontenctwa. Może częściej niż na co dzień nie mam dobrego humoru, ale zdarza mi się o tym szybko zapomnieć pod wpływem chwili i dla niej właśnie zatrzymać samochód i utrwalić taki oto obraz. 
     Jaka by nie była tego roku, smutna, mokra, zimna, wietrzna - ja zapamiętam ją taką właśnie jak minionego dnia. Złotą w zieleniach i błękicie nieba, piękną. Reszta się nie liczy.

poniedziałek, 24 września 2012

Lubelski Żmigród






     Dawniej Żmigrodem określano wzgórze, na którym mieściły się dwory szlacheckie, postawiono tu klasztor oo. misjonarzy. W okolicy biegł szlak handlowy prowadzący na południe Rzeczypospolitej. Z czasem jednak nazwa miejsca stała się nazwą uliczki łączącej Królewską i Bernardyńską. Uliczką tą obecnie najczęściej skracają sobie drogę samochody, a piesi rzadko przez nią przechodzą. Jej szlachecki rodowód gdzieś w czasie zaginął, a pozostały na niej stare zniszczone kamienice, wśród których śladów dawnej świetności na próżno szukać. Po Żmigrodzie dzisiaj pozostała tylko nazwa, choć przyglądając się budynkowi klasztoru przy ul. Królewskiej możemy wyobrazić sobie dawne rozmieszczenie ówczesnych budynków.
     Co dalej? Miasto nie ma pomysłów na restytucję uliczki, zresztą mało kto w nią zagląda, a wieczorami  oprócz miejscowych nikt się w nią nie zapuszcza i raczej trudno się komukolwiek dziwić.
     Żmigród to miejsce ciekawe, miejsce w którym czas się zatrzymał i gdyby nie parkowane dosyć licznie współczesne samochody mógłbym przysiąść, że jest to uliczka, zatrzymana w czasie ... PRLu.  

środa, 19 września 2012

Lubelskie chwile

     Wziąłem trochę urlopu od bloga o Lublinie. Oczywiście nic się nie zmieniło, jest moją podstawą i moim fundamentem, pomimo koncentracji na stronie www.oLublinie.pl, z której chciałbym uczynić serwis kulturalny dla Was - przy Waszym udziale, jednak chętnych na pisanie pro publico bono - brakuje. 
   Co do mnie, miałem chwile zwątpienia, bo niestety moją lustrzankę cyfrową trafił... . Ergo zdjęcia będą wykonywane i zamieszczane tylko z aparatu telefonu komórkowego, ewentualnie znajdzie się tu materiał z kamery bez cyfrowej obróbki.
     Tym nie mniej aparat w komórce nie jest najgorszy i na potrzeby internetu wystarczający, a jego automatyka dosyć ciekawa. Staram się patrzeć na tą zaistniałą sytuację ze strony szklanki na wpół pełnej - tak jest mi po prostu lepiej i chyba tak trzeba.
     Z ostatnich kilku wrześniowych dni, zamieszczam zdjęć parę oczywiście z Lublina.

 Plac Litewski i jak mi się wydaje jeden z ostatnich tak ciepłych dni. Zdjęcie to przypomina mi trochę kartki pocztowe z czasów "słonecznego socjalizmu".


Odremontowana figura anioła z prawosławnego nagrobka - cmentarz przy ul. Lipowej


Krakowskie Przedmieście, chyba fragment łatwo rozpoznawalny

     I tak, materiału nie brakuje, gorzej z czasem, a raczej brakiem czasu. Cóż, blog jednak stał się moim nałogiem, muszę tu wracać :) przynajmniej dla samego siebie.

środa, 5 września 2012

Europejski Festiwal Smaku - wywiad z dyrektorem Panem Waldemarem Suliszem


     W dniu dzisiejszym tj. 5 września 2012r. przeprowadziliśmy wywiad z dyrektorem artystycznym Europejskiego Festiwalu Smaku Lublin 2012 Panem Waldemarem Suliszem.
     Cóż, stanąłem za kamerą i wczułem się w rolę operatora i dźwiękowca, a za wywiad zabrała się Agnieszka. Pan Waldemar Sulisz, który się z nami spotkał, udzielił wyczerpujących odpowiedzi - do obejrzenia na filmie powyżej.
     Co dalej? Otóż korzystamy z zaproszenia i wybieramy się od piątku do niedzieli na festiwal. Zajrzymy również na noc restauracji i oddamy się kulinarnym degustacjom. Będziemy tam oczywiście całą redakcją www.olublinie.pl - również z red. Rafałem Hordyjewskim - Zapraszamy!

niedziela, 2 września 2012

Taras widokowy na lubelskim zamku już otwarty




     Lubelski dondżon został udostępniony dla turystów. Korzystając z wolnego czasu wybrałem się aby go obejrzeć, a nowe nieznane perspektywy podziwiać. Oczywiście nie zawiodłem się. Miejsce jest zupełnie wyjątkowe i śmiało polecam je każdemu. Na stronie Muzeum Lubelskiego w Lublinie pojawiła się informacja, iż taras widokowy powinny zwiedzać osoby ze sprawnością fizyczną pozwalającą na pokonanie niewymiarowych schodów i różnicę poziomów ok. 30m. Zapewniam, nawet osoby starsze, mające problemy z chodzeniem dadzą sobie radę, pokonując wieżę "na raty". Kto "zaliczył" wejście na Wieżę Trynitarską z pewnością zauważy olbrzymią różnicę. 
   Po wejściu na taras widokowy, odczułem pewien niedosyt. Czegoś mi brakuje. Wieża, posiada pomieszczenia, które aż proszą się o zagospodarowanie, może w formie wystaw związanych z nią ekspozycji, a może kawiarenek - było by sympatycznie wypić kawę w takim miejscu.
     Rozglądając się z wieży, widzimy najważniejsze i charakterystyczne miejsca w historii Lublina, które otaczają go ze wszystkich stron. Kościół na Czwartków, Brama Trynitarska, Stare Miasto z Bramą Grodzką prowadzącą na Podzamcze, Kirkut skryty zielenią, oraz przecinająca jak arteria miasto - Al. Solidarności. 
     Ceny biletów nie są wygórowane, nie zauważyłem aby wejście było ograniczane lub limitowane liczbą osób, o której również możemy na stronie przeczytać. Nic tylko po obiedzie przejść się na Lubelski Zamek i podziwiać panoramę Lublina. Dla tych, którzy nie mogą tam się wybrać już wkrótce na stronie www.olublinie.pl zamieszczę film - panoramę z wieży.   

sobota, 25 sierpnia 2012

Chatka Żaka - po remoncie - nijaka.




    Chatka Żaka jest dla mnie, ale i pewnie dla wielu z Was miejscem wyjątkowym. Usytuowana na Miasteczku Uniwersyteckim, zawsze była sercem wszystkich wydarzeń kulturalnych z nim związanych. Na co dzień również żyła w sposób wyjątkowy, wszystko rzecz jasna dzięki osobom ją napędzającym. Tymczasem jej stan techniczny i dzisiejsze potrzeby wymogły przeprowadzenia w niej zmian oraz generalnego remontu. 
      Ok, pomyślałem i niemal na co dzień obserwowałem prace budowlane przechodząc obok jej. W ostatnich dniach Chatka zaczęła odsłaniać swoje odświeżone oblicze, a ja ze zdziwieniem patrzyłem na jej popielate ściany. Całość zyskała na estetycznej bylejakości zbliżając się wyglądem do  przeciętnej kliniki stomatologicznej niż studenckiego centrum kultury.
      Mam nadzieję, że gdy studenci obejmą ją we władanie, obecna wizja architekta - emeryta szybko zostanie ubrana ciekawymi muralami. Te ściany aż się proszą aby przybrać je w ciekawe kolorowe szaty. Nie mogę się doczekać takiej właśnie kulturalnej przemiany!       
      

wtorek, 21 sierpnia 2012

Ścieżka rowerowa w Lublinie

                        
     Nie mogę odżałować zamknięcia Parku (Ogrodu) Saskiego na czas jego remontu. Ten bezsensowny krok odbija się na nas mieszkańcach Koziego Grodu, wszyscy musimy zadowolić się spacerami w innych lokalizacjach. Tymczasem - jak gołym okiem widać - prace remontowe ślimaczą się, a robotników tam pracujących nie ma. 
      W związku z powyższym postanowiłem wybrać się na ścieżkę rowerową, ale bez roweru. Może nieco na przekór właśnie na nią założyłem rolki, które od zeszłego roku zaczęły się kurzyć. Wybrałem się na odcinek wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego i pomimo dosyć dużego ruchu rowerzystów spotkałem tam innych rolkarzy; poczułem się lepiej i raźniej. Szkoda tylko, że wybrukowana ścieżka kończy swój bieg i nie podąża dalej w takiej formie wokół całego Zalewu.



     Dojeżdżając do jej końca pomyślałem sobie, że czasami warto wybrać się "za miasto", najlepiej rowerem lub na rolkach.Polecam.





niedziela, 12 sierpnia 2012

Cyfrowo w MPK Lublin - zmiany na przystankach

     Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Lublinie podąża z duchem czasu. Nie wiem, czy za późno, nie wiem czy za wcześnie. Pamiętam z dzieciństwa spore wiaty przystankowe z drewniano - metalowych płyt i autobusy oraz trolejbusy wyposażone w kasowniki, obsługiwane ręcznie, a pociągane za rączkę jak w jednorękim bandycie, później różnego rodzaju inne kasowniki. Stopniowo wszystko zaczęło się zmieniać. Stare autobusy Ikarus i rosyjskie trolejbusy ZiU zezłomowano, nadchodziła nowa epoka. 
     Wróciłem do Lublina (jak to zwykle bywa) z za krótkich wakacji i od razu zwróciły moją uwagę wymieniane wiaty przystankowe. Na niektórych już zamontowano elektroniczne tablice mające informować o zbliżającym się autobusie, inne na ten przywilej czekają, a system będzie udoskonalany. Bilety już są elektroniczne, ustawione automaty sprzedają ich "starą formę", a wkrótce pojawi się możliwość zrobienia opłaty za przejazd przez komórkę. Do pełni szczęścia brakuje tylko klimatyzacji w każdym pojeździe, ale może już wkrótce i tego dostąpimy. Wszystko to ma na celu zwiększenie naszego komfortu życia w mieście. I dobrze. Do dyspozycji na smartfonach mamy od jakiegoś czasu aplikacje, która pokazuje nam kiedy odjedzie "nasz autobus". Wszystko się zmienia, a ja jako zwolennik takich nowinek cieszę się z nich, choć wydaje mi się, że sam wkrótce przestanę za nimi nadążać. 
     Jest jeszcze druga strona medalu. Otóż kilka dni temu w jakimś programie popularnonaukowym usłyszałem twierdzenie tego typu: "to jest jeszcze miejsce, gdzie człowiek może poczuć się wolnym, nie jest oznaczony, a wszechobecne kamery nie śledzą jego ruchu, jak to ma miejsce w scyfryzowanej Europie". 
     Może i jest w tym nieco prawdy. Obecnie, te niezbędne smartfony już monitorują naszą obecność z dokładnością do kilku metrów, kamery obserwują grymas naszej twarzy, każda wypłata lub zakup mówi bankowi jakie mamy potrzeby, a zbliżające się nowe dowody osobiste będą zapisywać wizyty u lekarza lub w Urzędzie Skarbowym przekazując to do jednego sytemu. 
      Gdzieś w tym uporządkowanym świecie zgubiłem swoją wolność. Gdy jako chłopak biegłem z tornistrem na przystanek nie wiedziałem, czy czternastka już pojechała, czy dopiero przyjedzie. Gdzieś wszystko co było nieuporządkowane i takie przecież ludzkie, zaczęło układać się w usystematyzowany rząd zerojedynkowego systemu, w którym wszystko mamy określone i sprecyzowane. Z jednej strony chcę tego, z drugiej odczuwam brak tego co minęło.

wtorek, 17 lipca 2012

Mural DK Grażyna w Lublinie

 
   Patrząc na mural na Domu Kultury Grażyna w Lublinie jestem pewny. Godzina wybiła, zbliżają się wakacje i podróże. Dziś bardziej niż wcześniej mural zaczął do mnie przemawiać. Jest połowa lipca, ciepło i widno na dworze, a do późnych godzin panuje piękny dzień.
    A co będzie gdy urlopowakacje się skończą? Cóż pozostanie widokiem na trochę nostalgiczną, dworcową poczekalnię, gdzie siedząc sobie - zupełnie bez głowy- czekamy na swój czas. 

     Z tego co wiem mural powstał w 2009r. w ramach II Lubelskiego Festiwalu Graffiti "Euro JamSession 2009" i od tego czasu dobrze wkomponował się w architekturę miejską osiedla LSM. 
     Lublin od niedawna odkrył murale i wydaje się, że potrzebuje dobrych malowideł jak ryba wody. Niestety nie zawsze wiemy co zobaczymy, niekiedy pojawiają się artystyczne potworki z przerostem treści i wielkości jak ten opisywany w poście poniżej nasmarowany w 2012r.

wtorek, 26 czerwca 2012

Trochę śmiesznie, trochę strasznie

     Niektórzy moi znajomi twierdzą, że robię się złośliwy - inni, że od urodzenia taki byłem. Co robić, trudno. Natury się nie wybiera, tylko z taką na świat się przychodzi.
    Dlatego, teraz krótko o jej fizycznych i psychicznych objawach w formie dwóch odmiennych przykładów, które ukształtowały (chwilowo) naszą lubelską miasto-przestrzeń.

Natura 1 - Siłacz lub ciężarowiec.


     Prawdopodobnie betonowa ławka, która stała przez dziesiątki lat na Alejach Racławickich została powalona jednym precyzyjnie wymierzonym ciosem karate. Wersja druga zakłada, że być może usiadła na niej osoba o wadze, która w socjalistycznych latach jej planowania i produkcji nie mieściła się w najśmielszych wyobrażeniach konstruktora.

Natura 2 - pastor, ksiądz, rabin.


     Ulica Leszczyńskiego w Lublinie. Tu ani prośby, ani groźby nie skutkują, a wezwania do ludzkiego sumienia są niczym słowa na wiatr rzucane. Jak więc uchronić nowo nasadzone roślinki? Otóż autor odwołał się do przykazań boskich - uznając, że to tylko odniesie pożądany skutek.
     Wydaje się nieuniknionym, że gdy przykazanie nie poskutkuje, w tym miejscu pojawi się stare ludowo - ogrodnicze porzekadło, mówiące o tym, że złodziejowi coś tam uschnie.

     Spacery po Lublinie zawsze obfitują w takie małe, ale ciekawe odkrycia. Dlatego, kiedy tylko możemy korzystajmy z ładnej pogody - zostawmy pod domem samochody - i jak najwięcej spacerujmy.