Dzień 1 listopada czyli Wszystkich Świętych, potocznie nazywane jest Świętem Zmarłych wśród osób nadających mu bardziej świecki charakter. W tym roku już w weekend rozpoczęliśmy odwiedzanie i porządkowanie grobów, co spowodowało, że święto trochę się "rozciągnęło". Odwiedzających nie brakowało, pogoda jak na koniec października i początek listopada okazała się całkiem znośna; bardzo nie padało, przeważało słońce, a temperatura wynosiła w granicach + 10 C co uznać należy za dobry wynik. Przed cmentarzami na parkingach panował ścisk; dzisiaj na ul. Lipowej już o godz. 7 rano trudno było znaleźć miejsce do parkowania, później sytuacja, zgodnie z przewidywaniami tylko się pogorszyła.
Gdy stanąłem nad prochami bliskich, nie ominęło mnie wspomnienia z nimi związane, dni które /wydawało się/ będą wspólnie trwać - nagle minęły. Jako katolik stałem nad nimi z wiarą w przyszłe zmartwychwstanie, życie wieczne, amen.
* * *
Tymczasem wyjazd poza Lublin wiązał się z przeżyciami, które dalekie były od jakiegokolwiek mistycyzmu, a przejazd drogą krajową K17 Lublin - Piaski dla wielu kierowców wiązał się z wątpliwą przyjemnością stania w półtoragodzinnym korku. Podobna sytuacja "scaliła" kierowców na przycmentarnych parkingach, którzy "pozdrawiali się" mało wybrednymi słowami, zapominając po co przyjechali w to miejsce. Długo nie szukałem rysunku, który oddał by i tą atmosferę.
Eh, ci polscy katoliccy poganie...
OdpowiedzUsuń