Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 maja 2017

Pałacyk przy ul.Lipowej 5 w Lublinie


    Przy ulicy Lipowej 5 w Lublinie znajduje się piękny pałacyk w stylu eklektyczno klasycystycznym pobudowany po 1904 roku. Pierwotnie wyposażony był w stajnię i wozownię, otoczony ceglanym murem, wybudowany przez Tadeusza Piotrowskiego, będącego jednocześnie architektem budynku. Przed wybuchem drugiej wojny światowej, w piwniczce budynku znajadowała się produkcja miodów pitnych, a w roku 1939 ukrywany był tu, przez kilka tygodni obraz Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem". 
   W Pałacyku funkcjonowała szkoła prywatna, oraz po wojnie przedszkole, które funkcjonowało tu aż do 1990 roku, otworzone przez Mariannę z Rajdeckich Piotrowską, żonę właściciela. Obecnie w budynku znajduje się oddział firmy ubezpieczeniowej. 
  Budynek znajduje się tuż przy jednej z najruchliwszych ulic w mieście, często omijany, a jednak jego architektura przyciąga wzrok. Zachęcam aby wejść do środka i przyjrzeć się jego niezwykle ciekawemu i klimatycznemu wnętrzu!    

środa, 24 maja 2017

Lubelskie kamienice, zaniedbane, niebezpieczne dla mieszkańców, ale ukwiecone.


     W dniu dzisiejszym wydarzyła się katastrofa budowlana, zawalił się strop kaminicy Lubartowska 45. Nie jest to zaskoczeniem, to musiało się wydarzyć, gdyż stan wielu z nich jest fatalny, a pomimo tego zamieszkują w nich ludzie. 
    W 2013 roku zawaliła się kamienica przy ul. Lubartowskiej, a wcześniej w najbliższej okolicy podobny los spotkał kamienicę przy ul. Noworybnej. Kamienice stoijące obok, z uwagi na lessowe podłoże i duży ruch przy ulicy nadal znajdują się w strefie zagrożenia i nie dają gwarancji na bezproblemowe ich użytkowanie. 
     Aby przekonać się jak wyglądają kamienice w Lublinie, wystarczy wejść w podwórze, lub do klatki schodowej, porozmawiać z mieszkańcami, którzy zgłaszają pękające ściany, a wobec spodziewanego zagrożenia są bezradni.


    Wielokrotnie zastanawiałem się, chodząc po tych czynszowych kamienicach, czy ich remont i zabezpieczenie nie powinno stać się priorytetem dla miasta? Otóż dobiega końca remont placu Litewskiego za bajońską kwotę 60 milionów złotych, tymczasem brakuje pieniędzy na remonty i zabezpieczenie kamienic w mieście.


    I na koniec ciekawostka. W październiku 2015 roku kosztem 330 tysięcy złotych zakupiono kwietniki i stojaki na kwiaty, które wmontowano w chodniki na ul. Lubartowskiej w ramach pomysłu Ratusza na "Ukwiecenie Lubartowskiej" - KLIK. W 2016r. kwiaty ponownie ustawiono, w 2017r. kwietniki już się nie pojawiły, a stojaki zostały. Projekt ten, stał się "kwiatkiem do kożucha", miejsca oczekującego na rzeczywistą rewitalizację i faktyczną odbudowę. 
   Aby zapobiec podobnym tragediom, proponuję przeznaczyć z budżetu miasta, raz w roku, kwotę 330 tysięcy złotych (tyle co na kwiatki na Lubartowskiej) celem odnowy wytypowanej do tego kamienicy. Gdyby tak stało się w już 2015 roku, to do końca 2017 wyremontowane były by trzy, a być może i ta, która się w dniu dzisiejszym nieszczęśliwie zawaliła. 
    Drogi Ratuszu, może warto o tym na poważnie pomyśleć i wydzielić pieniądze na ratowanie pięknych, lecz zniszczonych kamienic naszego miasta i zwiększyć również z 600 tysięcy do miliona kwotę na ochronę konserwatorską? To przecież "tylko tyle" co spodziewana obsługa roczna Placu Litewskiego po remoncie.


wtorek, 23 maja 2017

Przechodniu, uważaj na ciężarówki na Starym Mieście w Lublinie!


     Pieszy musi zachować szczególną ostrożność wchodząc rankiem (ale nie tylko rankiem) na Stare Miasto w Lublinie. Ruch samochodowy jest wówczas duży, z przewagą ciężarówek dowożących różne towary do lokalnych knajpek. Pośród nich pętają się pomniejsze osobówki, urządzając sobie slalom pomiędzy tymi większymi. 


   Przechodzeń, który musi tamtędy przejść, jest mocno zdezorientowany, nie czuje się pewnie przy takim natężeniu ruchu. Szczególnie w tej uczęszczanej i zabytkowej części miasta, która powinna być wyłączona z ruchu większych samochodów i podlegać szczególnej ochronie. 


    Dodatkowo swoje "trzy grosze" dokładają śmieciarki, należące tu do najcięższych pojazdów. Niedawno pod jedną z nich zapadła się ulica, ale jak widać, jeżdżą one dalej w nadziei, że nic się już nie zawali. Tu link do artykułu o takim wydarzeniu (Dziennik Wschodni) KLIK


    Zrozumiałe jest, że sklepy muszą mieć zaopatrzenie, a wywóz śmieci jest konieczny. Jest to bezsprzeczne. Aby zadbać jednak o bezpieczeństwo zabytków oraz przechodniów spacerujących w tym miejscu, należało by wprowadzić ograniczenie tonażu aut wjeżdżających na Stare Miasto. 
   Towar można dowieźć niewielką furgonetką, śmiecie zabrać może mniejsza śmieciarka. W przypadkach ekstremalnych, samochody mogą zatrzymywać się na ul. Lublartowskiej lub na Placu Katedralnym, gdzie można było by je wyładowywać, a towar dowieźć wózkiem. 
     Dla chcącego - nic trudnego! Czy to możliwe?Apeluję do władz miasta o rozważenie tego pomysłu.

Ścięto Baobab.



Kartka z kalendarza.    
     23 maja 2017r., ścięto Topolę Czarną, popularny lubelski "Baobab", który stał w centralnej części Placu Litewskiego. Jak mówią był stary i nie pasował do całości. Podobno był chory.

czwartek, 18 maja 2017

Drzewa do wycięcia w Lublinie. Al. Racławickie bo buspas i Baobab bo chory.

 
   W wyniku przebudowy Alej Racławickich wyciętych ma zostać 89 drzew. Powodem jest stworzenie buspasów oraz ścieżki rowerowej. Mieszkańcy protestują, ale są jak zwykle ignorowani przez Urząd Miasta Lublina, który przecież wie lepiej. Protestujący przeciwko wycince okleili taśmą drzewa przeznaczone do niej i umieścili na nich klepsydry.


     Aleje Racławickie w Lublinie są piękne i słyną właśnie ze swoich drzew, które ją otaczają. To takie nasze małe Champs Elysees, ulica w mieście, której uroku dodają drzewa!


   Co interesujące, rowerzyści wskazali, że nie potrzebują ścieżki kosztem wycinki drzew, bo przecież ścieżkę rowerową można wykonać przy ich zachowaniu. Drzewa oddzieliły by ją od pasa drogowego, zapewniając bezpieczeństwo.
     Kolejną sprawę stanowią buspasy, Aleje Racławickie posiadają dwa wyznaczone szerokie pasy ruchu w jedną stronę i dwa w drugą, co obecnie jest wystarczające, a poszerzanie ich o kolejny nie wpłynie na płynność ruchu, a spowoduje jego zwiększenie - wbrew obecnej światowej polityce polegającej na jego ograniczaniu w centrach miast.
    Przy planowanej wycince, która ma zapewnić dodatkowe pasy dla autobusów i prawoskręty, wycięte mają zostać również drzewa umożliwiające skręt w ulicę Legionową, która to jest ulicą jednokierunkową i skręcić się w nią nie da! Ot, taki paradoks.


   Moim zdaniem ignorowanie głosu mieszkańców, odbije się czkawką tym, którzy takie decyzje obecnie podejmują. Nie można lekceważyć głosu tych, którzy przecież najlepiej wiedzą jak w swoim mieście żyć. 

Baobab - czyli Topola Czarna do wycięcia z Placu Litewskiego.


  Topola Czarna na Placu Litewskim, popularny Baobab, w związku z czterema miejskimi opiniami o chorobie, zostanie wycięta, a posadzone w jej miejsce inne drzewo ma być spektakularne w formie. Lublinianom łza w oku się zakręciła, bo topola ta ma za sobą szmat historii i wielu z nas wyrosło przy niej. Niestety stwierdzono, że babcia kaszle i trzeba ją ściąć, bo może się sama z(a)łamać. 
    Tymczasem o pewnym równie ciekawym, starym i schorowanym od dziesięcioleci drzewie, które podparte metalowym odciągiem stoi w Ogrodzie Saskim przypomiał mi mój sympatyczny kolega Tomasz Rolski.


    Od czasu gdy byłem dzieckiem na trzykółkowym rowerku, to drzewo było chore, tak właśnie podparte i już wtedy było (moim dziecięcym zdaniem) stare. Zawsze było przy tym dla mnie ciekawe, charakterystyczne i piękne! Dlaczego więc Baobab tak właśnie nie mógłby żyć? My mieszkańcy opiekowalibyśmy się tą naszą babcią!


   Odpowiedź jest prosta. Problemem nie jest problem, tylko nasze podejście do problemu. Kto drzewa kocha zrobi wszystko aby je ocalić, chyba, że jest inaczej. 

kadr z filmu Alternatywy 4 Stanisława Barei

   A był już zdaje się taki gospodarz domu w filmie Alternatywy 4, któremu drzewko przeszkadzało. A to ptak siedzący na nim mu na głowę narobił, a to uderzył się o nie, a to sopelek z niego mu za kołnierzyk wpadł.. 
   Tak, tak, drzewa bywają złośliwe, ale nie ma się co na nie obrażać, produkują tlen dzięki któremu żyjemy. Kochajmy je!


wtorek, 9 maja 2017

Plac zabaw w Ogrodzie Saskim w Lublinie. Czy nie można było tak od razu?


   W ciągu ostatnich kilku miesięcy plac zabaw w Ogrodzie Saskim, przeszedł metamorfozę. Otóż po remoncie, lub rewitalizacji - jak kto woli, z miejsca przyjazanego dzieciom i odwiedzanego tłumnie przez rodziny, stał się tym co poniże widzimy na zdjęciu.


    Za moimi plecami, gdybym wykonywał to zdjęcie przed obecną zmianą zobaczylibyście pusty, dosyć spory plac. Jednym słowem mizeria. Jednak teraz to się zmieniło! Pusty plac został wykorzystany niemal kompleksowo, zamontowano na nim sporą ilość sprzętów do zabaw dla dzieci, a wokół nich wyłożono miękką gumę - po której chodzimy jak po pluszowym dywanie.


   Bardzo fajne, łatwo dostepne niewielkie zjeżdżalnie dla najmłodszych.


Drabinki i inne urządzenia - "mostki" do zabawy dla dzieciaków, to również dobry pomysł.


Bezpieczna karuzela, która nie uszkodzi dziecku nogi, oraz huśtawki.


Z dzieciństwa to mój ulubiony typ hustawki. Swoją drogą zastanawiam się, czy są jeszcze podobnego typu tu w Lublinie? Z tyłu widoczne stopki do biegania i słupki. 


  Wszystko wykonane zostało dosyć starannie, pozostawiono jednak fragment poprzeniej części placu (zdjęcie drugie od góry), która sprawia wrażenie biedniejszego brata tej, obecnej. Wydaje się, że obie powinny być zostać dopasowane do siebie, podobnym, wysokim komfortem użytkowania.

/kliknij zdjęcie aby powiększyć/

    Aby nie przesłodzić, zauważę. Po rewitalizacji Ogrodu Saskiego, zlikwidowano dotychczas istniejący plac zabaw dla dzieci, i postawiono na nim jedynie kilka podstawowych urządzeń na dosyć sporym, wyodrebnionym placu. Sprawiono tym zawód rodzicom i dzieciom, którzy do tej pory korzystali z tego placu zabaw. Obecnie "miasto" zrehabilitowało się fundując porządną zabawę. 
   Niestety frajda z placu zabaw takiego jaki być powinien od początku, ominęła jedno pokolenie dzieci, którym go odebrano - na tą rewitalizację czekały sześć lat, a placu zabaw w tym czasie nie miały. 


niedziela, 7 maja 2017

Dom Towarowy Sezam w Lublinie


   Powszechny Dom Towarowy Sezam w Lublinie powstał w latch 60-tych w miejscu po zniszczonym podczas bombardowania (II wojna światowa) budynku Hotelu Victoria. Względem poprzedniego budynku został cofnięty w tył, a jego wielkość dzięki przemyślanemu rozplanowaniu nie przytłacza sąsiadujących z nim zabytków; jak kościoła oo Kapucynów, Teatru Osterwy, lub Hotelu Europa. Również jego modernistyczna bryła, zaskakująco dobrze wkomponowała się w architekturę miasta, co zawdzięczamy znakomitemu lubelskiemu architektowi Tadeuszowi Witkowskiemu. Pierwotnie budynek ozdabiały neony, które niestety z upływem czasu zniknęły. Do niedawna jego bryła przesłonięta była szpecącymi reklamami, od których niedawno został uwolniony. 
    Popularny PEDET w swoich czasach był w mieście pierwszą, nowoczesną galerią handlową. Dobrze zaprojektowany, podobnie wyposażony, przez długie lata był wizytówką miasta. Z końcem lat 80 - tych podupadł, a obecnie pomimo iż znajduje się w centrum miasta nie cieszy się dawną popularnością. Związane to jest ze sporą liczbą nowoczesnych galerii handlowych w mieście, z którymi w żaden sposób nie może konkurować, stając się przyczółkiem drobnego rodzimego handlu. Jednym zdaniem - PEDET przestał być modny. A szkoda, bo zarówno budynek, jak i samo miejsce można było by ożywić i nadać mu modernistycznego charakteru. Tymczasem powstaje koncepcja wyburzenia budynku i pobudowania nowej, nowoczesnej galerii. A szkoda, bo budynek został zaliczony w 2011 roku do miejskiej listy dóbr kultury współczesnej.


   Być może wkrótce jeszcze, uda mi się, zamieścić zdjęcia wnętrza, które jest również interesujące ze względu na posadzki, w które został wyposażony, w interesujący sposób zamontowane luksfery oraz z uwagi na sprytnie zaaranżowaną powierzchnię obiektu, która jednak jak na obecne standardy jest niewielka bo wynosi zaledwie 3 tys. metrów.
   A wspomnienia? Cóż jako chłopak niekiedy do niego zaglądałem, często korzystając z zamontowanych w nim wind, używając szerokich i łagodnych schodów. Na parterze jak sięgam pamięcią, zawsze trafiałem na punkt dorabiania kluczy i zegarmistrza, a wyższe piętra to odzież działu damskiego i męskiego. W ostatnich latach na ostatniej kondygnacji, dosyć krótko funkcjonował EMPiK. To w zasadzie tyle. Liczę na Wasze wspomnienia.