Korzystając z pięknej pogody postanowiłem wspólnie z my friendem Rafałem wybrać się na grzybobranie do jednego z podlubelskich lasów. Jako, że na grzybach znam się raczej niewiele zdałem się na doświadczenie kolegi i jego troskę o moje zdrowie. Mijając połacie pięknych białych grzybków, zwróciłem uwagę:
"- Rafał, zbierać pieczarki?"
"- Taaak, w środku lasu, to na pewno pieczarki, zbieraj!"
W tym głosie wyraźnie wyczułem ironię dla mojej żadnej wiedzy na temat tego co należy zbierać. Zrezygnowany postanowiłem wykorzystać ten czas na sfotografowanie grzybów, których z pewnością jeść nie należy (na zdjęciach powyżej) ale przynajmniej nieźle się prezentują.
Jednak kolejne dwie godziny chodzenia po lesie zaowocowały sporą siatką jadalnych już opieńków i popularnych podgrzybków zajączków.
Po powrocie do Lublina, poczułem że jestem zatruty, zatruty świeżym leśnym powietrzem. Dodatkowo prysznic wzmógł uczucie senności i zmęczenia spacerem. Kolejnego dnia miejskie powietrze przywróciło mój organizm do równowagi, jednak od tamtego dnia jestem zwolennikiem grzybobrania i dotleniania organizmu wycieczką poza miasto, a do lasu najlepiej!
:) najlepiej, najlepiej...
OdpowiedzUsuńMy w tym roku też spędziliśmy w lasach prawie każdy weekend :). Fajny blog.
OdpowiedzUsuńHmm, tam gdzie jest Miriam nie ma lasów.. czas powrotu, być może.
OdpowiedzUsuń