Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Lublinie podąża z duchem czasu. Nie wiem, czy za późno, nie wiem czy za wcześnie.
Pamiętam z dzieciństwa spore wiaty przystankowe z drewniano - metalowych płyt i autobusy oraz trolejbusy wyposażone w kasowniki, obsługiwane ręcznie, a pociągane za rączkę jak w jednorękim bandycie, później różnego rodzaju inne kasowniki.
Stopniowo wszystko zaczęło się zmieniać. Stare autobusy Ikarus i rosyjskie trolejbusy ZiU zezłomowano, nadchodziła nowa epoka.
Wróciłem do Lublina (jak to zwykle bywa) z za krótkich wakacji i od razu zwróciły moją uwagę wymieniane wiaty przystankowe. Na niektórych już zamontowano elektroniczne tablice mające informować o zbliżającym się autobusie, inne na ten przywilej czekają, a system będzie udoskonalany. Bilety już są elektroniczne, ustawione automaty sprzedają ich "starą formę", a wkrótce pojawi się możliwość zrobienia opłaty za przejazd przez komórkę. Do pełni szczęścia brakuje tylko klimatyzacji w każdym pojeździe, ale może już wkrótce i tego dostąpimy.
Wszystko to ma na celu zwiększenie naszego komfortu życia w mieście. I dobrze. Do dyspozycji na smartfonach mamy od jakiegoś czasu aplikacje, która pokazuje nam kiedy odjedzie "nasz autobus". Wszystko się zmienia, a ja jako zwolennik takich nowinek cieszę się z nich, choć wydaje mi się, że sam wkrótce przestanę za nimi nadążać.
Jest jeszcze druga strona medalu. Otóż kilka dni temu w jakimś programie popularnonaukowym usłyszałem twierdzenie tego typu: "to jest jeszcze miejsce, gdzie człowiek może poczuć się wolnym, nie jest oznaczony, a wszechobecne kamery nie śledzą jego ruchu, jak to ma miejsce w scyfryzowanej Europie".
Może i jest w tym nieco prawdy. Obecnie, te niezbędne smartfony już monitorują naszą obecność z dokładnością do kilku metrów, kamery obserwują grymas naszej twarzy, każda wypłata lub zakup mówi bankowi jakie mamy potrzeby, a zbliżające się nowe dowody osobiste będą zapisywać wizyty u lekarza lub w Urzędzie Skarbowym przekazując to do jednego sytemu.
Gdzieś w tym uporządkowanym świecie zgubiłem swoją wolność. Gdy jako chłopak biegłem z tornistrem na przystanek nie wiedziałem, czy czternastka już pojechała, czy dopiero przyjedzie. Gdzieś wszystko co było nieuporządkowane i takie przecież ludzkie, zaczęło układać się w usystematyzowany rząd zerojedynkowego systemu, w którym wszystko mamy określone i sprecyzowane. Z jednej strony chcę tego, z drugiej odczuwam brak tego co minęło.
robi się nowości, ale wciąż nie jest tak, jak być powinno.
OdpowiedzUsuńnp. we Wrocławiu w KAŻDYM pojeździe komunikacji miejskiej jest automat, który sprzedaje bilety. można w nim płacić kartą płatniczą, zbliżeniowo. CYK! i zapłacone. świetne rozwiązanie. szybko, bez problemów, bez zastanawiania się nad gotówką, bez kombinowania z telefonami. SUPER. Czekam z utęsknieniem na takie rozwiązanie w Lublinie. Bo na razie to jest trochę słabo.
Trafiłem nieco przypadkiem na tego bloga i trochę już stary wpis, ale muszę dodać jeden komentarz od kogoś, kto turystycznie był i we Wrocławiu, i w Lublinie.
OdpowiedzUsuńWe Wrocławiu faktycznie , są automaty w autobusach, ale kilkukrotnie odmówił możliwości płatności kartami (3 różne), no i automat na Placu Grunwaldzkim namiętnie połykał monety, więc go unikaliśmy ;). W zasadzie nie problem, ale dla turysty to uciążliwe. Ale to tylko jedyny minus jaki miałem dla Wrocławia.
Co do Lublina, który zwiedzałem w wakacje 2013 roku; elektroniczne tablice i informacja w autobusie jest rewelacyjna, w żadnym innym mieście (poza Warszawą) nigdy nie poruszałem się tak bezstresowo. Gdańsk, który próbuje podobnego systemu mógłby się uczyć. Pewnie ma też wpływ na ocenę życzliwość kierowców autobusów/trolejbusów.
Świetny blog. A Lublin, jak każde miasto, ma mniej i bardziej atrakcyjne miejsca, ale to piękne miasto.
Pozdrawia mieszkaniec Gdyni (też mamy trolejbusy ;-))