Nie chodzi mi tutaj o potrawę kulinarną lubelszczyzny (o których na www.olublinie.pl), ale o ptaszki miejskie, przez jednych kochane, przez innych (posiadaczy aut) znienawidzone.
Dzisiejszego mroźnego poranka (- 12 C) "ptaszki miejskie" musiały sobie jakoś radzić strosząc piórka i nadymając się w słabych promieniach styczniowego słońca. Tuż obok sprzedawca ziarna (2 zł od paczuszki) również nastroszony oczekiwał na nabywców, którzy sypną im trochę paszy, a jemu gotówki.
Pomijając gołębie, myśl moja pomknęła do wiosny i łabędzi, którymi jak co roku Miasto zasiedlało Ogród Saski. Cóż, dwa lata temu ptasia grypa stała się doskonałym pretekstem aby pozbyć się ich (na zawsze?) ze stawiku. Skonstruowany dla nich domek przejęły kaczki.
Lubię ptaki w ogóle, gołębie też. Oczywiście pod warunkiem, że omijają mój ogród i moją posesję. Jednak póki mój kot Kicia darzy je niekłamaną sympatią, czy wręcz uwielbieniem, taka ewentualność nie zachodzi.
OdpowiedzUsuńMyślę, ze w takim miejscu zarówno łabędzie jak i kaczki nie powinny być osiedlane. Szkoda stresu :)
OdpowiedzUsuń