Wczorajszy krótki spacer po Lublinie. Na deptaku, kilka zaledwie osób. Dziwna odmiana po niedawno minionym lecie, które gromadziło już z tego miejsca, aż do Bramy Grodzkiej gwarny tłumek ludzi.
Poczułem się nietypowo. Deszcz przybrał na sile, podobnie jak wyjątkowo zimny wiatr; zrobiło się mało przyjemnie.
Poczułem się nietypowo. Deszcz przybrał na sile, podobnie jak wyjątkowo zimny wiatr; zrobiło się mało przyjemnie.
Po powrocie wrzuciłem w internet wiadomości z Lublina; na kilku portalach te same twarze zmęczone swoimi sukcesami, a ja poczułem się zmęczony moim miastem. Kolejny raz.
Stare Miasto wydało mi się po prostu i zwyczajne i stare.
Stare Miasto wydało mi się po prostu i zwyczajne i stare.
No coś Ty, jakie stare, jakie zmęczone? W katarzynkową sobotę w Czarnej Owcy grali nadburzański blues a po sąsiedzku w Kojocie można było na żywo przeżyć 4szmery. Zupełnie za free.
OdpowiedzUsuńZa free to nawet powietrze już nie jest. Zamów lub zmiataj. Wiadomo.
OdpowiedzUsuńBlues był nadwieprzański - pomyłka, sorki. A w Czarnej Owcy karmią fatalnie, za to w Kojocie nie zamówiłam nic i nie musiałam spadać:)
OdpowiedzUsuńNieszczęsny Lublin. Zaniedbany, niedoremontowany, z wstydliwie omijanymi dzielnicami. I jeszcze ta Starówka - byle jaka, z jedną reprezentacyjną ulicą. Ale to moje miasto, CZUJĘ je...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lubelaka. :)