Idąc Centrum Lublina nie sposób nie zostać zaczepionym przez osoby wciskające nam ulotki reklamowe. Któregoś razu na odcinku deptaka zebrałem takich "prezentów" kilka sztuk, świadomie i z premedytacją je przyjmując. I tak stałem się posiadaczem ulotek zachęcających do podjęcia nauki w wieczorowej szkole średniej, zakupu książek z miażdżącym konkurencję rabatem, kuponu do myjni samochodowej na dziesięć procent upustu, zaproszenia do salonu sukien ślubnych, zniżki na pizzę, promocję na coś tam, bezpłatną małą Colę do zestawu śmieciowego żarcia, zaproszenia do klubu ze striptizem, kuponiku na zniżkę w klubie fitness oraz bonu na masaż w tym jeden gratis.
Bzdety i pierdoły jednym słowem. Po drodze /rzecz jasna/ zaczepił mnie jeszcze Pan Krzyżówka wyłapujący jak pająk muchy ludzi przed Kościołem Kapucynów, tu jednak opłata stała 5 zł bez zniżek.
Gdy zobaczyłem na mieście pszczołę pomyślałem sobie; o ileż ciekawiej było by, aby każdy z "ulotkarzy" wręczał reklamówkę będąc w przebraniu podobnie ekspresyjnym? Nie musiałbym wtedy slalomem przemierzać Krakowskiego, unikając ich, lecz z zainteresowaniem zwróciłbym na taką promocję uwagę. (Wiem, że niektórzy z Was zastanawiają się w tym momencie; w co mogła by się przebrać pani od klubu ze striptizem? Pewnie w nic.)
Tymczasem nasza pszczoła przelazła jak bąk przez Krakowskie Przedmieście, następnie przez ulicę Szopena czy Chopina, jak wolicie, i gdzieś zniknęła, wzbudzając zainteresowanie i uśmiech przechodniów.
W szaro-buro, jesiennym Lublinie na jedną chwilę coś prozaicznego zmieniło się w coś niecodziennego.
To żądło wzbudza respekt :D
OdpowiedzUsuńo tak :D
OdpowiedzUsuńKłania się Załoga Lemkowyny, spędzająca chcąc nie chcąc większość czasu w nieodległym Rzeszowie :D
Pozdrawiamy piękne miasto ;)
będziemy mieć " Lublin na oku" ;)
OdpowiedzUsuń