Tradycyjnie przed wyborami prezydenckimi dostaliśmy mnósto obietnic, m.i. dotyczących restrukturyzacji Placu Litewskiego w Lublinie, co lokalne media podchwyciły przyglądając się temu z niesłabnącym zainteresowaniem. Tymczasem okazało się, że przebudowę odłożono, bo zwyczajnie w budżecie miasta nie ma na to pieniędzy, gdyż przeznaczono je na inne, a zgłoszone przez radnych miejskich cele.
Nie wiem czy się smucić z tego powodu, bo projekt przebudowy centralnego miejsca w Lublinie nie wzbudził moich euforycznych emocji. Może powstał tylko tak, na zasadzie dziennkiarskiej zapchaj dziury i wylądował wśród innych sobie podobnych w ratuszowej szafie.
Zastanawiam się jedynie, czy trudno jest z kasy miasta przeznaczyć trochę pieniędzy na możliwość przejścia chodnikiem bez nalania wody do butów lub skręcenia nogi w okolicznych jego wyrwach? Jeżeli ma to być naprawa na zasadzie czasowej prowizorki, niech nawet tak będzie i niech zostanie wylana plama asfaltu, która zaleje dziury i wypoziomuje chodnik. Bo jeżeli nadal będziemy czekać z restrukturyzacją Placu, to może warto nadać kałuży nazwę, podobnie jak i dziurom w chodniku, idąc od strony Hotelu Europa?
Cóż może to i trochę klimatyczne, może to i takie swojskie. Może jednak niekoniecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz