W archiwum bloga, oraz na stronie olublinie.pl znajdziecie sporo materiału na temat Topoli Czarnej z Placu Litewskiego. Temat nie jest zamknięty, przeciwnie, nasza najstarsza żyjąca lubliniaczka chciała by mieć więcej tlenu aby jej system korzeniowy się wzmocnił, a korona co roku cięta - odrosła. Potrzeba rozebrać część kostki wokół, aby drzewo otrzymało szansę na dalsze życie. Przydałby się również lekarz, który skoncentruje się na jej przyszłym i długim życiu, nie kierując się myślą o jej eutanazji. Nie potrzebujemy tu innego drzewa, chcemy aby ona, symbol Lublina, żyła.
Tymczasem pod planowany topór mogą trafić drzewa przy Alejach Racławickich. Zostały już w tym celu oznaczone.
Jako mieszkaniec centrum i rodowity lublinianin zastanawiam się nad tym, dlaczego systematycznie wycinamy drzewa w Lublinie? Czy uważamy, że nie są nam potrzebne? Czy chcemy ich kosztem dodatkowych parkingów oraz szerszych dróg aby nasze samochody mogły poruszać się wieloma pasami i miały więcej miejsc do parkowania?
Otóż, tak myślano kiedyś. Taka teoria była popularna jeszcze czterdzieści lat temu na zachodzie, obecnie drogi tam buduje się węższe, a ruch reguluje w inny sposób. Parkingi nie zajmują wielkich powierzchni bo buduje się je pod ziemią, na górze zaś pozostawia miejsce dla człowieka, a naturalnym środowiskiem człowieka jest właśnie natura, którą tworzą m.in. drzewa. W mieście w umiejetny sposób łączy się je z budynkami, wieloletnie egzemplarze podlegają ochronie stanowiąc ważny element miejskiego życia.
To jest zrozumiałe. Dlaczego więc tu w Lublinie, cofamy się, dlaczego nie pamiętamy słów Jana Gehla o mieście dla natury i dla człowieka? A może tylko udawaliśmy, że słuchamy. Może robiliśmy to wszystko tylko na pokaz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz