Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 października 2013

Wystrychnięte na dudka



     Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa jest jedną z najlepiej rozpoznawanych w Lublinie i jedną z bardziej znanych w Polsce; w przeszłości wielokrotnie nagradzana w konkursach ruchu spółdzielczego. Architekturę osiedla Mickiewicza oraz osiedla Słowackiego stawiano za wzorcowy przykład rozwiązań powojennego budownictwa. Kolejne powstające osiedla w ramach spółdzielni również nie mają sobie wiele do zrzucenia. Czy stały na nich wieżowce z wielkiej płyty, czy bloki niskokondygnacyjne, zawsze na LSMie było dużo zieleni, a układ ulic pozwalał na zminimalizowanie ruchu samochodów. Każde z osiedli posiadało swój Dom Kultury, to na LSMach zainaugurowano Lubelskie Spotkania Plastyczne, w wyniku których poszczególne osiedla wzbogaciły się o niezwykłe rzeźby i malowidła. 
     Dzisiaj miejsca te, które kiedyś tak zakwitły kulturalnie zapominają o swojej przeszłości i nic nie robią w kierunku zadbania o pozostawioną im spuściznę. Pomniki i rzeźby nie przynoszą przecież wymiernego dochodu więc niszczeją w żaden sposób nie będąc zabezpieczone. Niektórym z nich zostało może parę lat, aby rozpaść się i zniknąć z naszej pamięci. Może tak lepiej i wygodniej? Przecież postawiono je w epoce socjalizmu i choć nie przedstawiają postaci działaczy z tamtego okresu to widocznie są kością w gardle zarządzających. Bo cóż z nimi zrobić, usunąć? Same się usuną, potrzeba czasu.
     Szkoda. Szkoda, bo osiedla te i zgromadzone na nich małe dzieła sztuki świadczą o ludziach, którzy często własnymi rękoma budowali swoje mieszkania, dbali o przestrzeń wokół nich, organizowali życie kulturalne, gdy życie w kraju było jakie było. Ze swojego dzieciństwa zapamiętałem te pomniki skąpane w słońcu, przykryte śniegiem lub obłożone jesiennymi liśćmi. Tymczasem obecnie o każdej porze roku wyglądają tak samo, poszarzałe, nieco senne, jak ludzie, którzy nagle się postarzeli.
     LSM dziś to osiedle inwestycji, dużych inwestycji, budowanych z rozmachem. Inwestycji nie przemyślanych, a obliczonych na zyski. Niedawno niewiele by zabrakło, a unikalne architektonicznie budowle zaprojektowane przez Oskara Hansena przy ul. Wileńskiej zostały by rozebrane. Fakt, wyglądają źle przysłonięte blachami reklam, jednak czy tak wiele potrzeba aby je odsłonić i przywrócić im dawny wygląd? Otóż tak. Lepiej zeszpecić je dokumentnie, a być może niedługo uda się postawić w ich miejscu wspaniały blaszany market. Wszystkim się to opłaci.
       Na krótką metę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz