Nie, nie bójcie się. Nie będzie to teraz blog dotyczący uprawy roślin czy konkretnie Muchołówek. Postanowiłem jednak zrobić miły(?) zielony przerywnik, który z uwagi na specyfikę tej właśnie konkretnej roślinki dobrze wprowadzi nas w mniej przyjemny temat, o którym już w najbliższym czasie.
Wiosna przybiera na sile, przyroda obudziła się do życia, a z nią różnego rodzaju latające paskudztwa, które nam życia nie umilają. "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie", pomyślałem sobie, i zakupiłem "potwora", który będzie zjadał, a i odstraszał wszelkiego rodzaju insekty. No bo cóż może być straszniejszego niż strawienie "w paszczy" morderczej rośliny?
Zaistniały więc dwa czynniki - odstraszający i wyłapujący.
Odstraszający - jej głośne mlaskanie przy spożywaniu posiłku będzie działać zniechęcająco na rzesze kolejnych potencjalnych ofiar :)
Wyłapujący - zawsze znajdą się osobniki zbyt ciekawe tego co tam w środku siedzi :)
Tak czy inaczej, lepsze to od trującej nas chemii w postaci wszelkiej maści muchozoli.
Zielony wojownik na zdjęciu zakupiony został w OBI w Lublinie za kwotę 20 zł, chociaż na pewno kupicie podobne na aukcjach internetowych.
Komary zjada?;)))
OdpowiedzUsuń