Czasami zwykłe wyjście na ostatnie piętro "wysokościowca" staje się interesujące. Po prostu widać więcej.
Kiedyś gdy jako dziecko stawałem w tym miejscu nocą, tyle świateł nie rozświetlało miasta, nie było tu tylu budynków a mdłe latarnie ledwo rozjaśniały mrok. A jednak z perspektywy czasu staje się to niezwykle, być może dlatego, że do dzieciństwa lubimy powracać. Nawet do wspomnienia zwykłego dnia kiedy za oknem padał deszcz, na dwóch kanałach w tv nie było nic ciekawego do oglądania, a western "Jak zdobywano dziki zachód" miał "lecieć" dopiero za kilka dni.
Być może wrzucę kiedyś parę skanów zdjęć osiedla LSM gdy w miejscach teraz zabetonowanych były boiska piłkarskie, na których rozgrywano mistrzostwa świata lub po linie horyzontu ciągnęły się dzikie prerie huczące od wojennych okrzyków indiańskich wojowników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz