Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 18 września 2017

Lubelska developerka, czyli jak tu żyć?


     Lublin staje się miastem developerów, a co za tym idzie miejscem mniej przyjaznym do życia. Dlaczego tak się dzieje wyjaśnię pokrótce. Budujący bloki developer nastawiony jest na wyciśnięcie ze skrawka ziemi jak najwięcej jeżeli chodzi o sprzedaż i zysk. Czy zatem bardziej opłacalnym jest dla niego budowa przy blokach terenów zielonych i miejsc rekraacji czy może lepiej tereny te wykorzystać w bardziej dochodowy sposób? Odpowiedź jest jedna, a on zarabiać musi. Jak wygląda zatem wspólna przestrzeń wokół takich bloków?
    Wąskie chodniki, bo chodzi się mało, a wszędzie dojeżdża samochodem. Trawników niewiele, bo tereny zielone znajdują się przecież za miastem i tam powinniśmy z nich korzystać. Dostępność i możliwość przejścia terenu? Jeżeli developer nie uległ szaleństwu grodzenia bloków i prowadzania ludzi pomiędzy kratami, blokując innym możliwość przejścia, to pół biedy. Miejsca parkingowe? To dodatkowy klucz dla biznesu! Są one sprzedawane, a rzadziej wydawane w ilości jedno dla mieszkania. Miejsca nie sprzedane są zamknięte na stałe do czasu, aż w ten sposób, blokując je, zmusi się mieszkańców do jego kupna. A co jeżeli przyjadą do nas goście i nie mają gdzie zaparkować? Naprawdę nie wiem...


     Pisząc o rekraacji pominąłem plac zabaw dla najmłodszych! Zazwyczaj w nowych blokach jest sporo rozwojowych rodzin z dziećmi, należy więc maluchom zapewnić plac zabaw na świeżym powietrzu. Najlepiej wykorzystać wąski kawałek ocalałego trawnika, tak aby powstał plac dla pięciu maluchów, których nadzorują rodzice za siatką, gdy ż zwyczajnie z dziećmi już się tu nie zmieszczą. Ale plac zabaw jest? Jest!
      

    To może z pieskiem sobie pospacerujemy? O nie, nie po to jest tu minitrawnik, aby pies po nim chodził. Spacerować z psem to za miasto. Swoją drogą zawsze irytuje mnie dyskryminacja psów, a faworyzowanie kotów... Tak czy inaczej kolejny minus.
     Żarty na bok, bo obraz który wyłania się z developerskiej rzeczywistości w Lublinie staje się smutny i przygnębiający. Nic tu lepiej nie jest, a przepisy nie nakazują zapewnienia mieszkańcom większej ilości trawnika, chodnika, przyzwoitego placu zabaw, drzew lub miejsc parkingowych dla gości, bo jest to po prostu nieopłacalne. 
-------
    Za przykład posłużyła mi ulica Tomasz Strzembosza w Lublinie.


6 komentarzy:

  1. Mieszkam na tym osiedlu... masz dużo racji. Ja już chyba po prostu przywykłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Są w Lublinie znacznie gorsze, ale cóż tu szału również nie ma, a parkowanie gości pod lokalnym sklepem, korzystając z tamtego miejsca uważam za całkowitą pomyłkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sarkazm i żal przebija z tego tekstu, choc bliski rzeczywistego przykładu,jednak na wyrost przedstawiony, w dodatku z bledem ortograficznym w nazwie ulicy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Deweloperzy budują tak jak pozwala im na to miasto, czyli nasi reprezentanci, czyli w istocie mieszkańcy Lublina. Zapytajmy więc naszych reprezentantów dlaczego pozwalają na takie praktyki?

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ma urbanistyki za to jest deweloprezydent. Wycięcie skweru na Krańcowej to mega skandal

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlatego mimo wszystko wybieram wielką płytę!

    OdpowiedzUsuń