W ostatnich kilku latach mieszkańcy Lublina narzekają na masowe wycinki drzew w mieście liczone zapewne już w tysiącach sztuk, również w ścisłym jego centrum. W miejsce pełnowartościowych drzew, sadzone są kilkuletnie patyki, bez szansy na dalszy wzrost.
Nic dziwnego, że drzewa są masowo wycinane - zgadza się na to sam prezydent Lublina Krzysztof Żuk, który powiedział (klikamy link) "nie mam dylematu drzewo czy rozwój miasta" - nie rozumiejąc zapewne co kryje się pod określeniem "rozwój miasta".
Ale jako, że niezadowolenie mieszkańców Lublina jest coraz wyraźniejsze, postanowiono pokazać, że (obecnie urzędujący) prezydent to "ludzki pan" i aby to potwierdzić na ulice miasta wytoczono betonowe donice, z wepchniętymi w nie młodymi drzewkami. Stanęły m.in. na Krakowskim Przedmieściu, tuż obok wciśniętych obok w chodnik drzewek.
Reakcja przechodniów była ironiczna. "a ile to postoi?", "drzewko na chwilę", "żenada", "mydlenie oczu" - to autentyczne wypowiedzi przechodniów, z którymi rozmawiałem i których napotkałem podczas fotografowania.
Zastanawiam, się czy zamiast robić taki cyrk, nie lepiej było postawić kwietniki obsadzane np. bratkami, podobnymi do tych, które tak pięknie rosną na Placu Litewskim, a drzewkom w tych miejscach próbującym wzrastać na chodniku zapewnić odpowiednie warunki?
A drzewa, co z nimi? Drzew w przestrzeni miejskiej chcemy, ale prawdziwych, na trwale z gruntem związanych, z wygospodarowaną przestrzenią w chodniku zakładającą ich przyszły wzrost i trwałość. Pragniemy pielęgnacji i ochrony obecnych. Dosyć już trzy - czteroletnich sadzonek, które gdy tylko podrosną są wymieniane na kolejne, im podobne. Chcę zobaczyć, i nie ja tylko, taką właśnie "politykę" miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz