Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Dzień jak co dzień w Lublinie

   
     Dzisiejszy dzień wczesnym rankiem skąpał się w lekkim słońcu. Idąc do pracy wzrok mój przykuła kolejka rodem z epoki socjalizmu, która ustawiła się do "NFZetu" przy nowo wyremontowanym budynku przy ul. Skłodowskiej. Spoglądałem na ustawione równym rzędem starsze osoby i szczerze im współczułem. Powiedzenie, "trzeba mieć zdrowie, żeby chorować" nabrało widocznego znaczenia.
     Po godzinie 15ej zachmurzyło się już nie na żarty i nad Lublinem przeszła niewielka burza. Po niej chodniki i jezdnie nabrały wody, trawniki rozmokły, popłynęło błoto. Zrobiło się szaro buro i ponuro. Na deptaku przy Krakowskim wyludniło się, tylko jakaś pani spod różowej parasolki wykazywała oznaki  życia, podeszła "częstując" mnie ulotką klubu GoGo, który o ile pamiętam, ruszył przy akompaniamencie skandalu wywołanego jego lokalizacją przy głównej przecież, spacerowej arterii miasta.
   

   Takiego deptaka dawno nie oglądałem. Zazwyczaj tętniący życiem, dzisiejszego dnia zamarł. Nawet smęcący zazwyczaj koło banku skrzypek, dzisejszego dnia nie zajrzał.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz