Pod koniec 2013 roku oddano "zrewitalizowany" Ogród Saski w Lublinie, koszt przekroczył 15 mln złotych. Rewitalizacja okazała się bublem. Alejki piaskowe zamieniające się w błoto, nie działają pompy w oczku wodnym, kostka rozłazi się na chodniczkach, plac zabaw dla dzieci istniał do niedawna jedynie na papierze. Dodatkowo z czasem pojawiają się kolejne usterki, o których pokrótce.
W 2016 roku postanowiono rozebrać dach na świeżo wyremontowanej muszli koncertowej w parku. Dlaczego? Podobno przeciekał, podobno też nie dało się przecieku uszczelnić. Rozebrano całość i tak przez dwa lata przesuwano kolejne wymyślane terminy napraw, bądź wymiany. Zdjęty dach, stał się źródłem większego przecieku i skutkował degradacją całości. Dzięki temu parkiet został nieodwracalnie zniszczony, podobnie jak uszkodzona została elewacja budowli.
Jaki jest obecnie prognozowany koszt remontu muszli? Prawdopodobnie około miliona złotych, choć do niedawna podawano 850 tys zł. Kto za to zapłaci? Oczywiście my, mieszkańcy.
W wyniku nawałnicy w czerwcu 2017 roku, uszkodzona została drewniana altana. Do chwili obecnej nie doczekała się naprawy, jednak mam "dobrą wiadomość". Za jedyne 200 tys zł miasto ma postawić nową, a przy okazji kolejną klatkę dla pawi (których przypomnę, miesięczny koszt utrzymania to kwota ok. 4 tys zł).
W wyniku wichury drzewo upadło na miejską toaletę. Oczywiście jest ona nieczynna i nikt nie wie kiedy i czy w ogóle będzie działać.
Z drugiej strony, w parku jest tyle krzaków i drzew, więc po co toaleta?