Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Nadeszła zima, pora na zabawę!


    Do Parku Saskiego w Lublinie powróciły dzieci i korzystają z górek, które od ponad stu lat w swoim saneczkowym użytkowaniu zawsze posiadały. Miło patrzeć jak jazda na sankach jest dla nich świetną zabawą na świeżym powietrzu. A ta górka do takiej zabawy zawsze służyła!


   Niestety urzędnicy z gospodarki komunalnej urzędu miasta wespół z firmą garden desiners obsadzili ją krzaczorami, aby uniemożliwić dzieciom jazdę na sankach. Widać je doskonale na powyższym zdjęciu. Mieszkańcy, w związku z tym poprosili (na kosultacjach społecznych ws. Saskiego) o nie sadzenie tam krzaków ze względu na zabawy dzieci. Bezskutecznie!
   Dlatego tym milej ogłaszam 1:0 dla dzieciaków!


czwartek, 18 grudnia 2014

Auto Service sprzed lat


   Ktoś powiedział, że prowizorka najdłużej się trzyma. Jest w tym sporo prawdy. Na I Armii WP w Lublinie niemal w samym centrum miasta, w bliskim położeniu Placu Litewskiego stoi blaszany serwis, na którego szybach pozostał napis reklamujący specjalizację napraw - Fiat 126. 
   Ani blaszany hangarek, ani plac wokół niego przez dziesiątki lat nie uległ zmianom. Tylko farba płowieje, napis się sypie, a relikt socrealizmu jeszcze się trzyma. 
   Czy to źle? Z pewnością nie, faktem bezsprzecznym jest, że sąsiedniej architekturze budowla uroku nie dodaje, ale w jakiś niezwykły sposób można cofnąć się trzydzieści lat wstecz i zobaczyć na parkingu przed serwisem małe i duże fiaty oraz zatroskanych właścicieli w kolejce po naprawę.
  Ja sam przechodząc obok patrzę na to oczami dziecka i  czuję się jak dziecko, tak głupio i sentymentalnie.  

niedziela, 14 grudnia 2014

Willa prowizora Haberlau i aptekarza Łobarzewskiego oraz dowódcy SS Globocnika w Lublinie


   Architektem willi był Tadeusz Witkowski "odpowiedzialny" za wiele modernistycznych budynków w Lublinie, które do chwili obecnej mogą być wspaniałą wizytówką naszego miasta. Witkowski kochał Lublin i jak czytamy w jego biografii chciał widzieć to miasto nowoczesnym i pięknym. Z pewnością do budynków, które skreśliła jego ręka będę jeszcze wracał. 
   Pierwotnymi właścicielami willi byli Gustaw Haberlau - właściciel i prowizor apteczny, współwłaściciel największej przedwojennej apteki w Lublinie mieszczącej się przy ulicy Krakowskie Przedmieście 29 oraz Witold Łobarzewski - zasłużony farmaceuta Lubelski, patriota, kierownik wspomnianej wyżej apteki. 
   Po rozpoczęciu działań wojennych w odebranej właścicielom willi zamieszkał Odilo Globocnik dowódca SS i Policji na dystrykt Lublin, zbrodniarz wojenny.
    Obecnie willę, mieszczącą się pod adresem Boczna Lubomelskiej 4/6 najlepiej oglądać można od strony ulicy Lubomelskiej - zdjęcie pierwsze, jak i od strony ul. Bocznej Lublomelskiej - zdjęcie drugie.


środa, 10 grudnia 2014

Mistrzyni Świata w sumo - Jagoda Mazurek z Lublina

    Lublin posiada wśród swoich mieszkańców wiele osób, na które warto zwrócić uwagę, a nawet trzeba! Jedną z nich jest Jagoda Mazurek, Mistrzyni Świata Juniorów oraz Wicemistrzyni Świata Seniorów w Sumo. Jak każdy sportowiec Jagoda potrzebuje dopingu, a biorąc pod uwagę egzotyczną dyscyplinę, którą uprawia, doping tu jest niezwykle potrzebny jak i nasza dla niej pomoc. Zwracam się o nią w jej imieniu, głosować możecie do 30 grudnia do godziny 12ej. 
    Serdecznie polecam, tym bardziej, że znam Jagodę osobiście, jest wspaniałą, życzliwą osobą! Sms w głosowaniu na sportowca roku 2014 kosztuje tylko 2,46 zł z vat. możemy wysyłać je do 30 grudnia 2014 do godz. 12.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Ulica Probostwo 25 w Lublinie


   Dom nie ujęty w spisie zabytków, murowany znajdujący się na ulicy Probostwo w Lublinie. Dwie klatki schodowe, wewnątrz kilka mieszkań. Fasada z jednej strony otynkowana, pozostałe zdobi ceglany mur, w niektórych miejscach już popękany. 
   Budynek wepchnięty jest pomiędzy nie nowe już bloki mieszkalne, a raczej sprawiający wrażenie iż to bloki, otoczyły go z dwóch stron tworząc jedyną w swoim rodzaju ułomną architektonicznie kompozycję. Przed jego frontem, znajdziemy dwie ławeczki, trawnik, coś na miarę ogródka, który ktoś postanowił ożywić.
   Ulica Probostwo w Lublinie, jest ulicą ciekawą, z pewnością wartą zauważenia, polecam wejście w bramy tamtejszych kamienic, przyjrzenie się im z bliższej perspektywy. Przed II wojną światową uliczka stanowiła granicę dzielnicy żydowskiej w Lublinie, dziś w centrum miasta, a pozostając na jego uboczu. Nic nie zakreśla, do nikąd nie prowadzi, niezwykła.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Miejsce przyjazne mieszkańcom


   W Lublinie rok 2014 to rok Jana Ghela. Ten niezwykły architekt "stawia" na miasto przyjazne mieszkańcom. Otóż obecna miejska architektura projektowana jest "z samolotu", z góry wyglądając pięknie, jednak z perspektywy człowieka nie ma nic z użytecznością i przyjaznością wspólnego. 
   Dlatego przestałem się dziwić, iż to mieszczkańcy biorą sprawy w swojej ręce, czasami naruszając jej ład. I tak jak na zdjęciu, mamy typowy klub; ławki, stoliczki ustawione przy śmietniczce. Nie zachęcam do takiego działania, pokazuję jednak, że miejsc takich w mieście brakuje, 
   W tym konkretnym przypadku ze zdjęcia wydaje się, że był to klub wybitnie alkoholowy, co jednak nie przekreśla idei, aby powstały podobne, przystosowane miejca. Nie możemy z góry zakładać, że będzie tam spożywany alkohol, cywilizujmy się! 
   Zapewne nie tylko mi brakuje chociaż na Krakowskim Przedmieściu takiego zorganizowania miejskiej przestrzeni, gdzie mógłbym usiąść w grupie ze znajomymi, porozmawiać, pobawić się. Tymczasem właśnie na Krakowskim mamy ławki mieszczące trzy osoby poustawiane w odległości 10 metrów od siebie. Miło? Niekoniecznie.  

czwartek, 6 listopada 2014

Małpi Gaj ekskluzywny jak Ogród Saski


   Alejki w Ogrodzie Saskim po remoncie zostały obrane w większej części z asfaltu i posypano je grysem. Dzięki temu park miejski zyskał muzealny charakter połączony z wielkopańską modą, a rolkarze utracili możliwość poruszania się dotychczasowymi ścieżkami. 
  Cóż, jak widać na naśladowców długo nie trzeba było czekać! Oto przyakademicki "Małpi Gaj" zachwycony alejkami w "saskim" zdarł skalp asfaltu i ze swoich ścieżek. Chciałoby się jeszcze podpowiedzieć, aby i tam zapuścić pawie lub perkozy co najmniej, całość ogrodzić wysokim płotem, zakazać spacerów z pieskami, jak również żucia gumy i dłubania w nosie. 
   Tymczasem, z niepotwierdzonych źródeł dowiedziałem się, że w stawach Ogrodu Saskiego zostaną wraz z wiosną zasadzone nanufary, które mają komponować się z pawiami. Dodatkową atrakcją będzie możliwość zrywania kwiatów (do trzech sztuk) przez dżentelmenów przyobleczonych w kremowe garnitury dla oczekujących nad brzegiem sadzawki dam. Prawdopodobnie zmieni się również regulamin Ogrodu i w dżinsach nie będzie można do saskiego wchodzić. To chyba zrozumiałe?

   

środa, 5 listopada 2014

Willa sentymentalna, zwyczajna - niezwyczajna


  Centrum miasta, nazwy ulicy nie zdradzę. Ile razy tamtędy przechodzę, wydaje mi się jakbym cofnął się w czasie i znalazł się gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Taki mój lubelski powrót do przeszłości, choć sama budowla socrealizmu budowlanego mi nie przypomina.
   Podobnych miejsc niecodziennych, innych, niezwykłych w Lublinie jest naprawdę ogromna ilość, na codzień mijanych i opatrzonych, a szczególnych. Wydaje mi się, że warto ocalić je od "przechodzenia" i wyłuskać z miejskiego zgiełku, dlatego z chęcią wybiorę się do Waszym zdaniem ciekawych - czekam na pomysły. 
    
    Oprócz kilku rozpoczętych tematów, ten również zagości na blogu. 

czwartek, 30 października 2014

Kamienica Wieniawska 12 w Lublinie - śródmiejska perełka.


   Chyba jedna z piękniejszych kamienic w Lublinie znajduje się przy ul. Wieniawskiej 12. Często pomijana, a może raczej omijana bez zainteresowania. Dlaczego? Z prozaicznego powodu, ulica Wieniawska jest ciągiem komunikacyjnym, nie posiada miejsc gdzie można usiąść, przystanąć, swobodnie porozmawiać. Przez Wieniawską przechodzimy, częściej przejeżdżamy. Aby przyjrzeć się mijanym budynkom należy z poziomu chodnika unieść głowę ostro w górę, aby objąć je wzrokiem choć w części. Geneza jej sięga 1912r. polecam obejrzeć ją jednak z drugiej strony ulicy, gdzie do niedawna stały domki tzw. lubelskiej urzędówki, obecnie wyburzone. 
   Zdjęcie na blogu jest okazją, aby obejrzeć ją "na spokojnie", w ciszy bez hałasu miasta. Wykonane w jesienny dzień, przy wschodzie słońca, kiedy miasto niezupełnie jeszcze się obudziło, a chodniki były puste. 
   Już niedługo w miejscu, gdzie stałem rozpocznie się budowa biurowca, która wyłączy tą część przynajmniej na dwa lata z ruchu. 

poniedziałek, 27 października 2014

Urząd Miasta w Lublinie, Wieniawska 14 - co to to to?



   Za rozwiązanie tej zagadki zaproponowałbym nagrodę pieniężną, pozostaje mi jednak zaproponowanie kawy i rozmowa przy niej o Lublinie nad Lublinem, choć w tym wypadku wiem, że wolicie obyć się bez nagrody! 
   Interesuje mnie zmyślne ułożona "nakładka" na kostkę brukową koloru mydlanego przed urzędem. Cóż to może być? Przejść się po tym nie da z uwagi na zbyt wąski skrawek, a wytyczenie tego również nie wskazuje aby przechodnie mogli z tego w zwykły sposób korzystać. Jak żyję nie widziałem i nie przypominam sobie, aby ludzie chodzili po placu po kącie prostym, gdyż wyglądało by to co najmniej komicznie, a i wygodne by nie było. Dodam jeszcze, że z naprzeciwka nikt nie nadejdzie, bo kto zna budynek, ten wie że na wprost wejścia znajduje się jezdnia, a zdjęcie wykonywałem przy oddzielających od niej chodnik łańcuchach. 
    Cóż zatem to jest? Urządzenie do pomiaru trzeźwości? Kiedyś policjanci z kontroli drogowej nakazywali spacer po linii prostej (wiem z filmów!), jakiekolwiek zachwianie dawało podstawę do przypuszczeń, iż kierowca jest "na gazie". Nie wydaje mi się jednak, aby ktoś urzędników o to podejrzewał i przymuszał do korzystania z urządzenia w drodze do pracy. Petenci również po tym się nie poruszają, zresztą nie zwracają chyba nawet na to swojej uwagi. Być może jest to nakładka antypoślizgowa mikrych rozmiarów, być może implikowana wygórowaną ceną za taki materiał? Nie mam pojęcia.
    Ktoś ma inne pomysły?
    Dręczy mnie to okrutnie, a nie chcę pytać się portiera żeby nie narazić się na śmieszność, a przez to stracić renomę światowca...

poniedziałek, 20 października 2014

Domki Piłsudczyki w Lublinie




   W Lublinie na Czechowie przy ul. Arnsztajnowej stoją charakterystyczne domki z drewnianą nadbudówką. Mówi się na nie "Piłsudczyki" i podobno stawiane były jeszcze przed II wojną światową.
   Niestety nic więcej na ich temat nie wiem, a mieszkańców ich na ich temat nie zagadywałem. Pozostawiam więc, w tym wypadku sprawę otwartą - do wyjaśnienia.
    Być może ktoś z czytelników zna ich historię i zechciałby się nią podzielić, zapraszam zatem do pisania w komentarzu.
      Ze swojej strony dodam, że podobają mi się takie nietypowe budowle. Podobne nadbudówki już spotykałem poza Lublinem, tymczasem tu, w jednym miejscu stoi jeden niemal obok drugiego!

sobota, 11 października 2014

Małpi Gaj w Lublinie - enklawa wolności


   Małpi Gaj w Lublinie - park w okolicach miasteczka uniwersyteckiego UMCS w Lublinie. Nie zmieniony od czasów, kiedy powstał. Posiada swoje plusy, posiada minusy. Dla mnie in plus zaliczam mu to, że mogę spacerować po nim z psem, w przeciwieństwie do Parku Saskiego, w którym zakazy namnożyły się jak grzyby po deszczu. 


   Problemem w studenckim parku jest jednak jego infrastruktura, a w zasadzie jej brak. Nie ma tu ławek - chyba, że skorzystacie z wirtualnych - jak ja na zdjęciu powyżej. Dziury w chodnikach, utrudniają spacery, niekiedy nawet natkniemy się na całkowity brak odcinka z powyrywanym asfaltem. Są też plusy. Brak tabliczek z zakazami, nakazami, otwarcie na człowieka - zachęca do nieskrępowanych spacerów, ale może wpływ na to ma atmosfera miasteczka uniwersyteckiego? 
  Ciepła połowa października, skłoniła mnie do spaceru, własnie po Małpim Gaju. Obserowanie parku, zmieniającego się wraz z porą roku, mieniącego słonecznymi kolorami, a jednocześnie możliwość pełnego wykorzystania jego uroków, pozwala zrelaksować się, odpocząć, wyciszyć.



   Ponad godzina w przyakademickim parku i nie chciałem z niego wychodzić. Miałem ochotę rozłożyć koc rzucić go na liście i po prostu tu być. To chyba zasługa ciepłej jesieni, która wpłynęła na mnie zdecydowanie pozytywnie.
   A co do parku? Zdecydowanie polecam, nie tylko aby przez niego przejść - chociaż taką obecnie ma niewdzięczną rolę, ale aby w nim na chwilę pozstać, poczuć go, odpocząć. Polecam, korzystajcie!




wtorek, 7 października 2014

Tak zaciera się ślad historii - Cyrulicza 4 w Lublinie i niszczejący napis Składu Manufaktury Szlomo Rajza



   25 marca 2014r. Gazeta Wyborcza wydała artykuł o przedwojennym napisie w języku jidysz odnalezionym przypadkiem w bramie kamienicy przy ulicy Cyruliczej 4. Temat podchwyciła niemal cała prasa w mieście. Dodatkowo zastępca Prezydenta Miasta Lublina Katarzyna Mieczkowska - Czerniak oświadczyła - cytuję tu za Wyborczą: "Postaramy się podjąć działania konserwatorskie". Jak widzimy - zdjęcia zrobiłem 7 października 2014. - nic z tych "starań" do tej pory nie wyszło bo napis pozostał niezabezpieczony i niszczeje.  
   Jest on o tyle ważny, że unikalny i wyjątkowy, stanowiący świadectwo obecności ludzi, którzy tu żyli i których już nie ma. Nie ma bo zostali wymordowani przez hitlerowców podczas II wojny światowej.
    Wróćmy jednak do samego napisu. Według ustaleń Teatru NN reklamował "Skład Manufaktury" należący do Szlomo Rajza. I tu historia losów właściciela i rodziny, różni się. Jedna z wersji mówi, że zginął wraz z bliskimi w komorze gazowej w obozie w Bełżcu wiosną 1942r. Druga natomiast, że wspólnie z rodziną uciekł do Warszawy i ukrywał się w domu na Żoliborzu i w maju roku 1943 z grupą innych osób został na jego podwórzu rozstrzelany. 
      Teraz przez przypadek wraz z odsłoniętym napisem przypomnieliśmy sobie, że żył tu Szlomo z rodziną. Miał sklep z tkaninami i artykułami krawieckimi. Prywatnie zaś, był teściem Anny Langfus urodzonej w Lublinie pisarki, nagrodzonej najważniejszą francuską nagrodą literacką Prix Goncourt. Jedyny zaś fizyczny ślad jego bytności w Lublinie ściera się na naszych oczach w pył.

Bloki mieszkalne w Lublinie - część I


   Osiedle Słowackiego w Lublinie, blok mieszkalny przy Wileńskiej 15 w najbliższej okolicy znajduje się targ warzywno - owocowy. Budynek ze zdjęcia stoi tak w niezmienionej formie od lat, nie remontowany, nie odświeżany. 
   Przyznam, że darzę sentymentem te nasze blokowiska, a osiedla na nich przyciągają mnie w sposób szczególny. Być może wpływ na to ma, że ja sam wychowałem się na podobnym osiedlu. W okolicy miałem sporo znajomych, place zabaw były zapełnione, a tereny zielone służyły jako kryjówki. Niekiedy również korzystaliśmy z sąsiednich placów budów, na których powstawały kolejne bloki. Moja dziecięca przygoda obejmowała całe osiedle LSM, aż po Czuby. Ona minęła, a budynki stoją, nieco niedopasowane do obecnej epoki.
      Jak wygląda dzisiaj życie na nich? Otóż więcej mieszka tam osób starszych, które kiedyś zasiedlały je jako młode rodziny. Część lokali jednak staje się ponownie atrakcyjna dla młodych, bo cena kusi, a mieszka się niemal w centrum miasta. 
     Czy bloki czeka drugie życie? Czas pokaże. Wydaje się, że tak, chociaż ich żywotność szacowano na 50 lat, być może zrewitalizowane posłużą jeszcze dłużej.  

środa, 1 października 2014

Mural z psem w Lublinie i... Zakaz wprowadzania psów na tereny zielone!


     Mural przedstawiający chłopca z psem na smyczy pojawił się na ścianie kamienicy przy ul. Lubartowska 57 w Lublinie. Zdecydowanie ubarwił część miasta, która niestety do kolorowych nie należy. Jest nadzieja, że teraz to się zmieni. Właścicielka budynku, na którym został namalowany kocha psy, jest więc z niego szczególnie zadowolona. 
   Obraz jest dynamiczny, daje do myślenia no i... mamy psa w przestrzeni miejskiej, który okręcił smyczą swojego opiekuna w pogoni za kością! 
  Lublin dzięki takim pomysłom wyraźnie zyskuje. Murale miejskie to świetna inicjatywa, ten należy do tych lepszych. Autorami murala są: Przemysław Blejzyk i Mateusz Gapski.  




* * *

   Obok "chłopca z psem" zauważyłem inną "inicjatywę" zawieszoną przez właściela/zarządcę budynku przy ul. Lubartowskiej 55. Przybił tam tabliczkę o treści: "Zakaz wprowadzania psów na tereny zielone". 
   Ona również dała mi wiele do myślenia, jednak w całkiem odmienny sposób. Postanowiłem przypomnieć sobie gdzie na ulicy Lubartowskiej w Lublinie mogę znaleźć tereny zielone, których tabliczka dotyczy? 


    Czyżby chodziło o "ogryzek trawnika" obok tej kamienicy? Czy może dotyczy terenów zielonych w Lublinie w ogóle? 
    Dlaczego nie można wprowadzać psów na "tereny zielone"? Jaka kara może grozić za złamanie zakazu? Mandat, grzywna, a może więzienie?





poniedziałek, 29 września 2014

Twarze Lublina - fotoprojekt


   Zostałem sfotografowany i trafiłem do projektu, który jest właściwie fotoprojektem dotyczącym "twarzy miasta Lublina". Moja próżność została miło połechtana, ucieszyłem się, że trafiłem do grona wspaniałych ludzi, którzy w Kozim Grodzie żyją, pracują i działają, na rzecz miasta i jego mieszkańców. Być może stąd na zdjęciu ten dziwny uśmiech na twarzy.
   Pod adresami poniżej dowiecie się więcej o projekcie, znajdziecie tam niezbędne informacje o nim, a przede wszystkim przeczytacie krótkie wypowiedzi przedstawionych tam mieszkańców, którzy mieli krótko odpowiadzieć na zadane pytania dotyczące naszego miasta. Być może znajdziecie tam również swoich znajomych. 

Klikamy poniżej:




czwartek, 25 września 2014

Martwa natura drzew w Lublinie


   Nad Czechówką stoi martwe drzewo. W środku dnia nie wydaje się nadzwyczajne, ot kawał pnia i gałęzi, które murszeją i kładą się co jakiś czas na ziemię z suchym łoskotem. Nocą drzewo intryguje, wydaje się, że zaczyna żyć innym, niezwyczajnym życiem.
   Właśnie takiej wrześniowej, chłodnej, jesiennej nocy, zrobiłem to zdjęcie, być może ostatnie przed wycięciem. Mimo jego śmierci, mogę powiedzieć, że i tak miało szczęście. Umarło samoistnie, naturalnie, czego o setkach wycinanych w Lublinie drzew nie można powiedzieć.
  Otóż pod samą budowę drogi do nowopowstałego stadionu ścięto w okresie wegetacji i lęgów ptaków ponad 360. Niedaleko od drzewa ze zdjęcia, ścięto rząd pięknych półwiekowych topoli stojących na rozsypującym się stadionie Lublinianki. Nikt nie zwrócił na to uwagi. 
   Miasto stopniowo wchłaniają galerie handlowe, Park Ludowy przejmują hale targów lubelskich i stadion. Z centrum miasta co jakiś czas bezpowrotnie ginie drzewo, a miejsce po nim zalepiane jest betonową kostką. W pewnym momencie spostrzeżemy, że w mieście brakuje życia, a my aby zapełnić puste miejsce postawimy sobie spektakularną plastikową palmę na Placu Litewskim. Dlaczego? Dlatego, że nasza topola czarna nazywana Baobabem umiera, i nikt nie podejmuje właściwych działań aby jej pomóc. Szkoda. 

środa, 24 września 2014

Prawdziwy ogród w Lublinie


   W samym centrum miasta Lublina jest ogród. Znajduje się w historycznej jego części, niedaleko wieży wodnej, tuż obok dawnego, a nieistniejącego już Stawu Królewskiego. Mur okala zakon sióstr urszulanek. Jeżeli miałbym w Kozim Grodzie nazwać "ogrodem" jakiś skrawek zieleni, byłby to ten skrawek właśnie. 
   Jest to miejsce zagospodarowane sercem i ciężką systematyczną pracą. Uwielbiam obserwować jak zmienia się na przestrzeni roku. Jak kwitnie, dojrzewa, rodzi i umiera, po to aby wiosną znów rozkwitnąć.
  

niedziela, 21 września 2014

Lubelski Rower Miejski w Lublinie


    W Lublinie ruszyła miejska wypożyczalnia rowerów ze stacjami, z których możemy wypożyczyć i zwrócić rower. Osobiście preferuję spacer po mieście niż jazdę komunikacją miejską lub samochodem. Rower miejski, który wypożyczam i zwracam, o który nie muszę się martwić to idealna sytuacja. Szczególnie gdy mój spacer do pracy trwa 25 minut, samochodem w godzinach szczytu trasę pokonuję z parkowaniem około 20 minut. Jazdy komunikacją nie zaliczam do ulubionych, więc rower stał się ciekawą alternatywą. 
   Wypożyczenie.
  Zarejestrowałem się w systemie, dokonałem wpłaty i w niedzielne popołudnie wypożyczyłem ostatni rower (!) odpinając go ze stacji sprzed budynku sądu na Krakowskim Przedmieściu. Wyznaczyłem cel - stacja na ul. Zana obok ZUS. Wypożyczenie trwa stosunkowo szybko, odpięty rower przystosowujemy regulując jedynie siodełko. W moim ktoś rozkręcił śrubę, więc musiałem poświęcić więcej czasu na jej doregulowanie. Pomimo tego od odpięcia do zapięcia przejechałem w czasie pomiędzy 12, a 15 minutami umiarkowanym tempem.
     Jazda.
     Chyba niczego więcej nie powinniśmy oczekiwać przejeżdżając rowerem z punktu A do punktu B w mieście. Rower jest stosunkowo ciężki, jednak uważam to w jego wypadku za zaletę. Prowadzi się dobrze, trzy przerzutki wbudowane w piastę przełącza się zadziwiająco dobrze. Pierwsze przełożenie pozwoli pokonać większość wzniesień w Lublinie, drugie, sprawdzi się na średnim dystansie, trzecie pozwoli rozpędzić się na dłuższym odcinku do wystarczającej prędkości. Hamulce to jeden ręczny i... nożny! W zamontowanym koszyku przed kierownicą teczki nie zmieścimy, podobnie jak i większej damskiej torebki, ale dobrze, że jest - na drobiazgi. Rower został również doposażony w tylne i przednie światło oraz dzwonek. Prowadzenie jego po chodniku i jezdni oceniam jako dobre. Jest stabilny w jeździe i przewidywalny przy manewrach. Na chwilę obecną nieprzewidywalne jest jedynie to czy zastaniemy go przy wypożyczalni. Możliwa jest sytuacja, że stacje w centrum miasta będą puste, a osiedlowe przepełnione. Mam nadzieję, że relulacja ich ilości na stacjach będzie monitorowana.
    Koszt.
   Obecna cena wypożyczenia jes atrakcyjna. Pierwsze 20 minut przejeżdżamy za darmo, za pierwszą godzinę płacimy złotówkę, druga godzina to koszt 3 zł, kolejna 4 zł. Jeżeli przekroczymy 12 godzin wypożyczenia płacimy karę 200 zł. Mam nadzieję, że ceny pozostaną nie zwiększone. A co z utrzymaniem stanu technicznego rowerów w przyszłości? Zależeć to będzie od użytkowników ale i od obsługi.
    Podsumowanie.
   Na pewno nie zrezygnuję z pieszego przemierzania miasta, jednak rower skróci czas na średnich odcinkach. Na obecną chwilę, zdecydowanie polecam LRM i życzę aby każdy z nas mógł zastać rower na stacji!  

czwartek, 18 września 2014

Formy dialogu z obywatelami na przykładzie Ogrodu Saskiego w Lublinie



    Ja wszystko fersztejen, ale nie fersztejen, dlaczego my, mieszkańcy Lublina pozwalamy się tak traktować. Park miejski nazywany Ogrodem Saskim, po "zrewitalizowaniu" stał się miejscem nie do życia, a pozostał obiektem służącym do snucia się w kapciach po wyznaczonych do tego alejkach. Aby zadęcie tego miejsca w pełni się urzeczywistniło zamieszkają w nim wkrótce pawie.
     
   Ale od początku. Od czasu powstania, Ogród Saski służył na zasadach ogólnych wszystkim gościom i mieszkańcom miasta. Po II wojnie światowej jego ranga w mieście wzrosła, co ściśle wiąże się z rozwojem Lublina, oraz ilością jego mieszkańców. Przed "rewitalizacją" w zimie korzystały z niego dzieci zjeżdżając na sankach i korzystając do woli ze skarp tam się znajdujących. Wszystkie alejki wyłożone asfaltem znakomicie nadawały się do jazdy na rolkach i na rowerach, a spacerujący nie brudzili obuwia grzęznąc w żwirze i błocie. Rowerzyści korzystali w parku z każdej ze ścieżek. To tu dzieci uczyły się jazdy na rowerze, tu również emeryci mogli pospacerować ze swoimi pieskami, a dzieci mogły się z psiakami wyszaleć biegając po skwerkach. Na placu zabaw korzystano ze zjeżdżalni, huśtawek, karuzeli oraz z piaskownicy.

     Jednak "złote" lata parku skończyły się po jego remoncie. Alejki pokryto grysem z piachem - stąd nie ma już mowy o jeździe na rolkach, czystych butach czy chodzeniu w "szpilkach". Skarpy obsadzono krzakami, w taki sposób aby dzieci w zimie nie mogły jeździć po nich na sankach. 
   Z dostępnych alejek wyznaczono tylko jedną trasę dla rowerów, tak aby rowerzyści mogli przez park przejechać jego obrzeżem, dzieciom w drodze wyjątku zezwolono jeździć wszędzie. 
   Co do placu zabaw to mogę śmiało stwierdzić, że praktycznie go nie ma - pozostała spora ogrodzona pusta przestrzeń z ustawionym jakimś wielokątem, który nie wiadomo do czego służy oraz huśtawka. 

   Abyśmy wiedzieli jak się zachowywać w tak szczególnym (dla nas?) miejscu, ustawiono tablicę z regulaminem, pod którym umieszczono znaki, które zakazują:

- rozpalania ognisk
- biwakowania
- używania fajerwerków
- spacerowania z psami
- jazdy samochodem, motocyklem, skuterem

Stopniowo przybywa również nowych pojawiających się w formie tabliczek:


   Zdjęcie powyżej "zakaz dokarmiania ptaków" dwie tabliczki przy wejściu do parku od strony al. Racławickich.
    Wokół fontanny w centralnej części, umieszczono trzy tablice (na zdjęciu jedna, po bokach jeszcze dwie) o treści "zakaz wchodzenia i zaśmiecania obiektu, prawo wodne, Wydział Gospodarki Komunalnej UM Lublin".


   Protesty właścicieli psów, którzy wcześniej chcieli się ułożyć z miastem, a dotyczące zakazu spacerowania z psami po parku - pomimo ich próśb o respektowanie ich praw - ostatecznie znalazły swój finał w Sądzie Administracyjnym, a sprawę nadal relacjonują media. Dlaczego władze miasta postanowiły pójść z mieszkańcami na udry, odmawiając rozmów i dialogu w tej sprawie? 

   A przecież można było dojść do porozumienia, wypracować kompromis, tak aby w Ogrodzie Saskim znalazło się miejsce do wypoczynku i zabawy dla każdego. 

    Natomiast "niezbędne zakazy" można było sformułować nieco inaczej, moje propozycje to:
- prosimy nie karmić ptaków
- prosimy nie wchodzić i nie zaśmiecać fontanny 
  
 I zaprosić wszystkich do korzystania z tej przestrzeni, tak jak się zaprasza miłych gości do siebie, może tak jak na zdjęciu poniżej. 


"Witamy na Polu Mokotowskim! Zachęcamy do wspólnego korzystania z uroków przyrody. Zachęcamy do organizowania wesołych pikników biesiad i grillowania na trawnikach oraz skwerach. Namawiamy do uprawiania sportu: jazdy na rowerach, rolkach, deskorolkach i gier zespołowych. Życzymy miłego pobytu! Zarząd Terenów Publicznych."

    Można do ludzi podchodzić gościnnie i z szacunkiem? 
     





niedziela, 14 września 2014

Na lubelskim śmietniku

                        ul. Leszczyńskiego w Lublinie

- Wyrzuciłem na śmietnik
swoje pokręcone życie.
I dobrze.

Odtąd budzę obrzydzenie
- jestem cieniem.

Śpię na Litewskim,
przy fontannie,
bądź w Sasie, w kamienicy,
siadam, sam z sobą;
rozmawiam, na ulicy.

Butelka mi kochanką,
z nią się już nie rozstanę.
Butelka moją branką
na przekór jej, nad ranem.

Przy łóżku gdy mróz złapie
w zawszonej noclegowni
ułożę życie w kostkę
przy świcie, wyjdę głodny.

Chrzanić mnie! Bo kogo ja
obchodzę? Umarłem
- może dobrze, umarłem
na Twej drodze.



                                    ul. Jasna w Lublinie


   Na co dzień obserwuję bezdomnych w centrum miasta. Budzą moje mieszane uczucia, zaczepiają przechodniów na ulicy, śpią w klatkach schodowych, często znajdują się pod znacznym wpływem alkoholu. Podanie im pieniędzy do ręki nic nie zmieni, a spotęguje problem. 
   Noclegownie miejskie - a jest ich naprawdę niewiele, czynne w okresie jesienno - zimowym przeżywają prawdziwe oblężenie. Łóżek w nich brakuje, warunki są marne. 
   Posiłki? Jadłodalnia na ul. Zielonej wydaje każdego dnia o godzinie 12 bezpłatną zupę. To wszystko, a przecież brakuje im wszystkiego.
     To chyba najwyższy czas aby miasto podjęło działania, które pomogą tym ludziom. Najwyższy czas, abyśmy to my się obudzili i jako społeczeństwo starali się pomóc. Mądrze.

czwartek, 4 września 2014

Pies w masce przeciwgazowej


  Znalazłem ciekawe graffiti, na ścianie budynku przy Al. Racławickich 18. Pies w masce przeciwgazowej, naturalnej wielkości, merdający ogonkiem, rysunek wykonany tuż przy samym chodniku. 
  Zastanawia mnie cóż autor miał na myśli? Z chęcią się tego dowiem, bo grafika mnie intryguje. Może napisze, ale każdy powinien zinterpretować ją tak jak sam czuje.
  Ja sądzę, że taki mamy dla psów w Lublinie klimat.
   
    

wtorek, 2 września 2014

Szum fal na Rybnej w Lublinie

               Okienko na podwórze ul. Rybna

 Kiedyś okolice obecnych ulic Noworybnej, Rybnej i Placu Rybnego skojarzone były z niewielkim targiem, na którym handlowano rybami złowionymi w pobliskiej rzece Czechówce. Czas ten minął, a raczej upłynął bezpowrotnie, natomiast stołeczne powiedzenie; "rybka lubi pływać", nabiera tu ponadczasowego znaczenia. W potokach chmielu, niedrogich win, rzadziej czystej i popularnej w korytarzach pobliskich kamienic przelewane są wespół z sączystymi komentarzami hektolitry alkoholi. Bramy śmierdzą moczem, szkła z rozbitych butelek chyba już nikt nigdy nie wyzbiera, a w godzinach porannych i nocnych napotkamy bohaterów toczonych bitew, zalegających najchętniej na schodach w swoich... 
 Tak, życie na Starym Mieście, toczy się własnym rytmem, za parawanem odnowionych fasad kamienic. Ich wnętrzności wyglądają, dokładnie tak jak wyglądają wnętrzności. 
 Miejsca te na długie jeszcze lata pozostaną rezerwatem, do którego przecież kiedyś, dopłynie cywilizacja pod sztandarem "Rewitalizacja Starego Miasta Projekt EU 2048/LU", zapewne.     

środa, 27 sierpnia 2014

Plac przed Centrum Kultury w Lublinie dla deskorolkarzy. Wspaniale!


   Mamy plac. Wymarzony do uprawiania sportów na desce, rolkach. Ale właścicielowi to się nie podoba, bo plac "jest nasz, więc zamkniemy i ogrodzimy go, aby inni z niego nie korzystali. Zaraz będą po nim jeździć na deskorolkach, będą tłuc się, pobrudzą ściany. O nie!"
   A tu niespodzianka! Centrum Kultury w Lublinie udostępnia miejsce, nowe i piękne, do ćwiczeń na deskach! A gdy nie ma tam ustawianych dodatkowych podjazdów, nikt nie robi problemu z korzystania z samego placu i schodów. Bawcie się i bądźcie kreatywni! Cieszymy się, że jesteście tutaj bo miejsce to żyje dzięki Waszej obecności, to nie muzeum, wyraźcie siebie!



   Chciałbym, aby cały Lublin przesiąknięty był taką właśnie empatią kierowaną do mieszkańców. Aby był wrażliwy na ich potrzeby, aby wsłuchiwał się w ich głos. Może kiedyś się tego doczekam? Może potrzeba ogółu  nabierze większej wartości niż zdanie decydenta, któremu takie zabawy akurat nie w smak? Wierzę, że tak będzie, wierzę że cały Lublin będzie jak membrana, czuła na nasze potrzeby.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Prawo Wodne w Ogrodzie Saskim


   Kiedy wydawało mi się, że wszelkie granice absurdu w Ogrodzie Saskim Wydział Gospodarki Komunalnej w Lublinie mógł już przekroczyć, okazało się że nie, nie wszystkie. 
   Przy fontanience wbito trzy wielgachne tablice, które informują, że zakazane jest "wchodzenie do fontanny i zaśmiecanie obiektu". Aby "zakaz" nabrał wagi należnej randze obiektu, podparto się tu art. 65 ustawy "prawo wodne", o którym wzmiankowane tablice mają nam przypominać. Na Neptuna, dyskretniej się nie dało!?
   Abyś zatem i Ty drogi czytelniku wiedział czego Ci nie wolno przy tym niezwykłym obiekcie, pozwól że zacytuję Ci artykuł w całości, abyś swoim niefrasobliwym zachowaniem nie naruszył któregoś z punktów:

Art. 65. Zakazy dotyczące urządzeń wodnych
 1. Zabrania się:
1)niszczenia lub uszkadzania urządzeń wodnych;
2)utrudniania przepływu wody w związku z wykonywaniem lub utrzymywaniem urządzeń wodnych;
3)wykonywania w pobliżu urządzeń wodnych robót oraz innych czynności, które mogą powodować w szczególności:
a)niedopuszczalne osiadanie urządzeń wodnych lub ich części,
b)pojawienie się szczelin, rys lub pęknięć w korpusach oraz koronach zapór, okładzinach betonowych, szybach, sztolniach oraz przepławkach dla ryb,
c)nadmierną filtrację wody,
d)uszkodzenie budowli regulacyjnych,
e)unieruchomienie zamknięć budowli piętrzących lub upustowych,
f)erozję gruntu powyżej oraz poniżej urządzeń wodnych,
g)osuwanie się gruntu przy urządzeniach wodnych,
h)zmniejszenie stateczności lub wytrzymałości urządzeń wodnych albo ich przydatności gospodarczej,
i)uszkodzenie wylotów urządzeń kanalizacyjnych, służących do wprowadzania ścieków do wód lub do ziemi,
j)uszkodzenie urządzeń pomiarowych,
k)uszkodzenie znaków usytuowanych na wodach.

   Przypominam, że nadal nie wolno do Ogrodu Saskiego wprowadzać psów, a jeździć rowerem można jedynie jedną wydzieloną i nieoznakowaną zresztą alejką.

   Ogród Saski - Mekka zakazów Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta w Lublinie. Czekamy na wydawanie ciapów przed wejściem! Oczywiście wodoodpornych.
   
    

czwartek, 21 sierpnia 2014

Schody przy Dolnej Panny Marii w Lublinie


  Schody te znajdują się przy ul. Dolnej Panny Marii w Lublinie pomiędzy dwoma budynkami mieszkalnymi. Najłatwiej natraficie na nie wchodząc w DPM od Al.J.Piłsudskiego. Domyślam się jednak, że nikt z czytelników specjalnie się tam nie wybierze, tylko po to aby je oglądać, bo przecież ani one piękne, ani architektonicznie ciekawe. A jednak mają coś w sobie. Krzywe, pozałamywane, w części nie spełniające zakładanej funkcji - a jeszcze trwają i gdzieś prowadzą. 
    Być może zostaną niedługo zastąpione hitem obecnej produkcji - betonową kostką z atestowaną europejską poręczą, więc przed Wami ostatnia szansa aby przyjrzeć się im jeszcze raz.
     Ze swojej strony mam nadzieję, że zostanie wykonany w nich podjazd z prawdziwego znaczenia dla osób z wózkami z dziećmi i osób niepełnosprawnych.
     Chociaż istnieje i inna możliwość. Wciśnięte i ukryte pomiędzy dwoma blokami będą tam jeszcze długo trwać, na przekór.

sobota, 16 sierpnia 2014

Prośba, zakaz i grożba. Tylko w Lublinie?

     Przestrzeń naszego miasta systematycznie pokrywana zostaje przeróżnego rodzaju zakazami i nakazami formułowanymi przez ich twórców, którzy nie potrafią w inny sposób wpłynąć na przechodnia. Stąd umieszczają na tabliczkach, kartkach oraz znakach swoje prośby, zakazy i grożby. 


     Pierwsze zdjęcie - cmentarz przy ul. Lipowej, wejście od ulicy Białej. Naprawdę, staram się i nie rozumiem. Więc - bez komentarza. Na plus - forma kulturalna.


 Zdjęcie drugie, os. Konopnickiej LSM. Zakaz bez żadnego umocowania prawnego. Proszę bardzo mnie ukarać, mój pies jeszcze jako szczeniak obok "zakazu". Kompletna bzdura. Z drugiej strony jak nie na trawnik to gdzie - na chodnik? Przypominam w tym miejscu, że każdy opiekun psa ma obowiązek sprzątania po nim.


      I zdjęcie ostatnie, trzecie. Ul. Smorawińskiego w Lublinie. Widać, że "zakaz parkowania" poparty został argumentem, iż "ktoś" tu, w tym konkretnym miejscu może auto nam uszkodzić. Daje się odczuć wyraźną i radosną symbiozę autora zakazu (spółdzielnię) i niszczyciela cudzej własności. 

      Więcej takich "ciekawostek" znajdziecie, przeglądając archiwum bloga, pod etykietką dziwadełka. 

sobota, 26 lipca 2014

Pieskie życie w Lublinie


   Jakie życie mają psy w Lublinie, najlepiej się w tym temacie orientuję, współprowadząc z kolegą inicjatywę Lublin z Psem via Facebook. 
   Psy "budzą grozę"* rodzimych urzędników reprezentowanych przez dyrektor Ludwikę Stefańczyk z Wydziału Gospodarki Komunalnej oraz samego Prezydenta Krzysztofa Żuka. Robią kupy, szczekają i ogólnie nie jest z nimi dobrze, a żyć z nimi trzeba. Cóż zatem zrobić? Znaleziono rozwiązanie; zamknąć dla nich parki, ogrodzić trawniki, przegonić z miasta.
   Przypomina mi się, skecz MDM (Manna i Materny) "Czy bić dzieci?" Mann w nim mówi; bić. Materna - przecież to nie odnosi skutku wychowawczego, na co Mann odpowiada, że może i nie odnosi, ale jemu sprawia to taką satysfakcję...
   Podobnie jest z psami w Lublinie. Można im postawić pojemniki na nieczystości, zrobić wybiegi, aby nie były sfrustrowane. Wszystko to niewielkim kosztem. Można, ale większą satysfakcję sprawiają odwrotne działania. 
  Ten pies, którego zauważyłem w oknie na ulicy Zamojskiej w Lublinie, pewnie nie ma o tym zielonego pojęcia, pobiegał by, jednak nie bardzo ma gdzie. Nie bardzo, bo w Lublinie jako jedynym mieście wojewódzkim w Polsce wybiegów nie ma.
   Czy ten pies budzi Waszą niechęć i grozę? Wątpię. Pies jak pies. Pewnie stanowi większość tych normalnych w mieście. A te agresywne? Cóż - to ułamek, podobnie jak i ludzi, których psy odzwzierciedlają.
   W tym miejscu jest mi po prostu smutno i szczerze współczuję tym, którzy tak się uwzięli na te zwierzęta w moim mieście, bo ich problem stał się problemem miasta i nas wszystkich.  
-----
* Sformułowanie zaczerpnięte z pisma UM Lublin Dyrektor Ludwiki Stefańczyk, która określenia użyła, uzasadniając w nim, iż lublinianie boją się psów. Pismo do wglądu na stronie Lublin z Psem.

środa, 23 lipca 2014

Na Ewangelickiej w Lublinie - lew z baranimi rogami


   Ileż to razy obok niego przechodziłem, ileż to razy nie zwróciłem na niego swojej uwagi. Jest, a jakby go nie było, a jednak w końcu przykuł moją uwagę. Wreszcie. Spoglądał na mnie swoimi kamiennymi oczami, lew z kamienicy przy ul. Ewangelickiej 8, jeden z dwóch zdobiących fasadę przy wejściu. 
   Czas zbyt łaskawie się z nim nie obszedł, płaskorzeźba powoli rozmywa się, jak miraż na pustyni, a szkoda bo lwa z baranimi rogami w Lublinie jeszcze nie widziałem. W zasadzie nigdzie nie widziałem.
   Co oznacza ta symbolika? Czy przenikają się w niej wpływy kultury żydowskiej czy może chrześcijańskiej? Może jednej i drugiej?

wtorek, 15 lipca 2014

Noworybna w Lublinie - jak morza południowe

                          kliknij aby powiększyć

   Ulica Noworyna w Lublinie znajdująca się na Starym Mieście - dla tych marynarzy, którzy bez strachu zapuszczają się na morza południowe, a o których była już mowa na blogu. 
   Znów zchodzimy z utartego szlaku turystycznej ulicy Grodzkiej i zapuszczamy się w kamienicę przy Noworybnej. Nie polecam, jeżeli nie macie dobrej wymówki przed mieszkańcami, z jakiego to powodu tu jesteście. Ale gdy już wejdziecie, cofniecie się w czasie o całe dziesięciolecia.

                                  kliknij aby powiększyć

  Klatka schodowa jakich na starym mieście w Lublinie znajdziecie jeszcze sporo. Nie dajcie się zwieść fasadom kamienic, które z zewnątrz wychuchane, a wewnątrz niczym ciociny kredensik kryją w sobie istne bibeloty. 
   Uwaga schody - zazwyczaj bardzo strome, drewniane, pozałamywane, raczej od powojny nie restaurowane. Jeżeli są prywatni właściciele tych kamienic nie remontują ich tylko po to, aby pozbyć się mieszkańców. Gdy już im to się uda, sprzedają bądź remontują kamienicę. Wierzcie mi - są w tym nadzwyczaj cierpliwi. Jeżeli właścicielem jest miasto - nie inwestuje w ich remont, wychodząc z założenia, że gdy fasada jest w porządku, kamienica jakoś się trzyma. Jak wiemy, mija to się z prawdą bo w okolicy dwie kamienice już runęły. 
    Jakie Stare Miasto jest w Lublinie - nie każdy widzi.