Lublin Miasto Inspiracji do Libacji. O taki tytuł powinniśmy się starać w konkursie ogólnopolskim. Dlaczego? Otóż na Polskiej mapie miast wojewódzkich do marginesu zaliczyć należy te, w których można bezkarnie pić alkohol w miejscach publicznych. Nie chodzi tu o picie okazjonalne i ukradkiem za rogu sklepu, ale całkiem nieskrępowanie w przestrzeni miejskiej.
Po godzinie 17ej centrum miasta zaczyna "nowe życie". Park Saski, Plac Lecha Kaczyńskiego, skwer za Placem Litewskim, uliczki Czysta i Bieczyńskiego (stąd pięknie lecą do Saskiego butelki po Perełce, niekiedy tłukąc się o chodnik), Krótka, Lubartowska, Stare Miasto - tu króluje maksyma "pij i rządź". W okolicach basenu AOS - przy dawnym boisku zalega potłuczone szkło i porozwalane butelki, które tworzą stosy. Widać tu gwałtowny rozwój kultury studenckiej.
Pijacka impreza rozkręca się w parkach na dobre bo "biesiadnicy" ustawiają sobie ławeczki aby móc lepiej toczyć alkoholowe spory. Ale i murki sąsiadujących uliczek z Ogrodem Saskim są wymarzonym miejscem do takich spotkań, tym bardziej że "Biedronka jest tak blisko". A gdy już okazjonalnie podjedzie do nich Straż Miejska wystarczy zsunąć się do "sasa" i dać drapaka. Gwarantuję, że strażnik nie będzie ścigał.
Powstaje zasadnicze pytanie; jak to możliwe, że w Lublinie panuje takie pijackie rozbestwienie? Czy dzieje się tak za przyzwoleniem miasta? Dlaczego nie ma częstszych patroli w tych newralgicznych miejscach?
A może o to chodzi? Może zawołanie; "wina i igrzysk" (bo nie chleba) sprawdza się? Wina (i piwa) jak widać w Lublinie nie brakuje, stadion też wkrótce będzie, a imprez masowych "pod chmurką" w każdy weekend mamy do przesytu.
Gwarantuję Wam, że zdjęć Ogrodu Saskiego zaśmieconego butelkami po różnej maści alkoholu mogę wykonać każdego ranka krocie. To samo tyczy się w/w miejsc "alkoholowych inspiracji". Skoro ktoś butelki i puszki tam pozostawia, oznacza to, że nie wynosi ich pustych z domu.
Mam retoryczne pytanie. Czy miastu to na rękę? Tak, w przeciwnym wypadku do takich zdarzeń nie dochodziło by w takiej ilości i tak często.
Dobrze, że mamy monitoring. Możemy podglądać jak miasto się uchlewa.
----
Post Scriptum
Przechodząc wieczornym piątkowym spacerem od Hotelu Europa do Ogrodu Saskiego - chyba tylko ja byłem trzeźwy. Piątek, rozumiem, wielu bierze na luz, ale to co się działo za Placem Litewskim na skwerze, przekroczyło moje pojęcie o skali problemu. Bluzgi, rozbijanie butelek, grupy pijanych i żadnego policjanta, żadnego strażnika miejskiego. Na Krakowskim Przedmieściu, wyścigi samochodowe i motocyklowe. Dzicz.