Wystawiona w klatce w jednym z lubelskich sklepów zoologicznych papuga przygląda się odwiedzającym. W zasadzie przez krótką chwilę sam poczułem się jak ona. Biorąc pod uwagę jej zawadiacki uśmiech wyraźnie bawi ją zachowanie ludzi, szczególnie gdy ci pukają w szybkę starając się zwrócić na siebie uwagę zwierząt.
Osiedle Mickiewicza w Lublinie opływa wręcz w socrealistyczne kamienne rzeźby, pośród których czerwonoskórzy (którzy jak wiemy po 89' zostali rozbici) ustawili drewniany totem. Niestety nie wiem, czy przedstawia on jakąkolwiek wartość artystyczną, wiem jedno - pozostawiony sam sobie niszczeje. I o ile marmurowo - kamienne makabreski upstrzone przez młodzież różnymi kolorami farb istnieją bez większego dla nich uszczerbku, to totem trawiony chorobami upada, a w zasadzie rozpada się.
Do osiedla Mickiewicza żywię szczególny sentyment, dawniej lub jak kto woli drzewiej stanowiło ono modelowy przykład na współistnienie człowieka z miasta z przyrodą. Niewielkie bloczki mieszkalne wtopione zostały w miejski park, co stało się powodem do dumy ówczesnych władz sprowadzających wycieczki nie tylko z kraju ale - uwaga - i ze świata.
Powyżej "Siłacz" jak go z kolegą nazywaliśmy. Do dziś nie wiem - płacze on czy duma?
Czasami zwykłe wyjście na ostatnie piętro "wysokościowca" staje się interesujące. Po prostu widać więcej.
Kiedyś gdy jako dziecko stawałem w tym miejscu nocą, tyle świateł nie rozświetlało miasta, nie było tu tylu budynków a mdłe latarnie ledwo rozjaśniały mrok. A jednak z perspektywy czasu staje się to niezwykle, być może dlatego, że do dzieciństwa lubimy powracać. Nawet do wspomnienia zwykłego dnia kiedy za oknem padał deszcz, na dwóch kanałach w tv nie było nic ciekawego do oglądania, a western "Jak zdobywano dziki zachód" miał "lecieć" dopiero za kilka dni.
Być może wrzucę kiedyś parę skanów zdjęć osiedla LSM gdy w miejscach teraz zabetonowanych były boiska piłkarskie, na których rozgrywano mistrzostwa świata lub po linie horyzontu ciągnęły się dzikie prerie huczące od wojennych okrzyków indiańskich wojowników.
Niedawno rozpoczęto renowację Kościoła Powizytkowskiego, dziś rano można było zaobserwować taki oto ciekawy obrazek. Dla zainteresowanych rozmiarem planowanych prac link;
Wchodzimy w podwórze kamienicy przy ul. Olejna 5, tj. w ścisłe centrum Starego Miasta. I cóż widzimy? Zawalisko, rumowisko - chałupinę, która zakończyła już dawno swój żywot rodem z żydowskiej Anatewki. Tchnie ona jeszcze architektoniczną nostalgią ale jej zwłoki rozkładają się przy błękitnym jak ocean komunalnym śmietniku. Lublin Europejską Stolicą Kultury.
Przypomina mi się film Stanisława Barei; Alternatywy 4. W jednym z ostatnich odcinków być może o tytule "Upadek" gospodarz domu Anioł grany przez wspaniałego Romana Wilhelmiego zorganizował "pokaz wzorowo zarządzanego budynku" dla burmistrzów z całego świata. Chciał pochwalić się "swoim" sukcesem ale jakoś nie do końca mu to wyszło. Tak czy siak wyskoczył jak na sprężynie na wyższe stanowisko. Może i nam to się uda? Dostaniemy dofinansowanie gdy oczom "burmistrzów Europy" przedstawimy m.in. takie cuda. Zachęćmy do odwiedzin zanurzając się, tak tak to dobre słowo - zanurzając się w którąś z klatek schodowych np. budynku przy ulicy Cyruliczej 4. Świetnym pomysłem będzie grający na akordeonie Balcerek z wiszącym na piersi napisem "kaleka prosi o wsparcie".